Ks. Oko: Staram się żyć w duchu modlitwy „Boże, uczyń ze mną, co zechcesz”.
Wielki Czwartek nazywany jest często świętem kapłanów – to tego dnia, będącego pamiątką ustanowienia przez Chrystusa sakramentu kapłaństwa, duchowni odnawiają swoje przyrzeczenia i dziękują za dar kapłaństwa. „Gazeta Polska Codziennie” zebrała wśród duchownych świadectwa ich drogi do kapłaństwa. O swojej drodze opowiedział m.in. ks. prof. Dariusz Oko.
“Jako 14-latek uważałem się za marksistę, spędziłem nawet kilka wakacyjnych tygodni na lekturze „Naukowego komunizmu”. To był oczywiście arcybełkot, ale wtedy tego nie wiedziałem. Z psychologicznego punktu widzenia przechodziłem pewnie okres młodzieńczego buntu, twierdząc, że Boga nie ma.
Punktem zwrotnym była wiadomość o zbrodniach ekipy Pol Pota w Kambodży. Ci ludzie wymordowali jedną trzecią swojego narodu I jeszcze żałowali, że nie udało się im więcej. Przeżyłem wstrząs.
Później była lektura „Archipelagu GUŁag” Sołżenicyna, zrozumiałem ogrom komunistycznych zbrodni. Urodziłem się w Oświęcimiu, razem z dziadkiem łowiłem ryby w Sole, po przeciwnej stronie był obóz, zbrodnie systemów ateistycznych I głęboko antychrześcijańskich były więc zawsze blisko, ale do pewnych wniosków się dojrzewa. Dziadek, więzień stalinowskiego więzienia, był dla mnie autorytetem, pomógł mi wiele zrozumieć, wskazał na wartość chrześcijaństwa I absurd ateizmu.
Dzięki Opatrzności wpadła mi też w ręce poetycka opowieść o chrześcijaństwie, „Niezwykły dialog” Michela Quoista. Ta książka mnie zachwyciła. Nie mogłem mieć własnej, więc przepisałem strona po stronie. Skończyłem ją kopiować w klasie maturalnej. I przyszła wówczas taka myśl, że nie ma piękniejszych ludzi niż chrześcijanie, tacy jak np. Maksymilian Kolbe, którzy na nienawiść odpowiadali poświęceniem. Zyskałem głębszą wiarę. Zacząłem się modlić słowami: „Boże, uczyń ze mną, co zechcesz”. Taka modlitwa nie jest rezygnacją z wolności, ale prośbą o to, by z tej wolności zrobić dobry użytek. Z czasem odkryłem, że wielu ludzi w dziejach Kościoła modliło się dokładnie w ten sam sposób. Pan Bóg potraktował moją prośbę bardzo serio" - podkreśla ks. Dariusz Oko.
"W drugiej klasie liceum pomyślałem o seminarium. Wiedziałem, że są ataki na chrześcijaństwo, że zaczyna brakować kapłanów, zwłaszcza na Zachodzie, a ktoś musi wiary bronić, dlaczego nie ja? Pewnie, że myślałem o założeniu rodziny, dzieciach, żonie, ta walka trwała około dwóch lat. Chciałem być inżynierem, potem lekarzem, ale myśl o kapłaństwie wracała. Uznałem, że najlepiej będzie posłuchać Boga I że Bóg, który mi wszystko dał, może wymagać ode mnie każdej ofiary. Gdy byłem w klasie maturalnej, Karol Wojtyła został papieżem. Tego dnia poszedłem do szkoły pod krawatem, zdziwiłem się, że tylko ja jestem taki uroczysty, przecież to było wielkie święto!
Decyzja o kapłaństwie zapadła w klasie maturalnej. W drodze na lekcje rozważałem argumenty „za” I „przeciw”. Przeżywałem to po ludzku, ale wiadomo, że powołanie jest łaską. Tamtego poranka uzyskałem wyjątkową pewność, że chcę iść do seminarium, propagować chrześcijaństwo jako coś najwspanialszego. Od tego czasu minęło 40 lat. Zadziałała Łaska Boża. Najważniejsze to nie przeszkadzać Panu Bogu, Trzeba umieć właściwie odczytać Boży plan, bo Bóg najlepiej wie, co jest dla nas dobre, I to sprawdziło się w moim życiu, jestem szczęśliwym księdzem.
Za to, co głoszę, jestem często atakowany w mediach ateistycznych, ale I tak mam więcej przyjaciół niż wrogów, doświadczam ogromnego wsparcia ze strony ludzi wierzących. Człowiek wierny Bogu jest szczęśliwy. Najważniejsze to być w przyjaźni z Bogiem I ludźmi. Często mówię młodym: „Nie przeszkadzajcie Panu Bogu”. A potem widzę małżeństwo z dziesięciorgiem dzieci. Mówią: „No, faktycznie, nie przeszkadzaliśmy” (śmiech). Podsumowując: 40 lat po podjęciu decyzji o seminarium mogę powiedzieć, że z tego wszystkiego, co w życiu robimy, nasz udział wynosi mniej niż jeden promil, pozostałe 999 promili to dar Boga I ludzi, za co trzeba być bardzo wdzięcznym. Nadal staram się żyć w duchu modlitwy „Boże, uczyń ze mną, co zechcesz”. I tak myślę o swoim kapłaństwie, a przecież mogłem zostać ateistą, wykoleić się. Wszystko jest darem I najważniejsze to oddać się Bogu. Mogę o sobie powiedzieć, że mimo kryzysów, błędów I ograniczeń jestem szczęśliwym księdzem. Chwała Bogu! Trzymajmy się Pana Jezusa, Matki Bożej, a wszystko inne będzie nam dodane" - mówi duchowny.
W dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie" można przeczytać również świadectwa ks. prałata Bogdana Bartołda, ks. Jarosława Wąsowicza oraz ks. Włodzimierza Kwiecińskiego.