– Ja myślę, że syn Filipa, gdyby zobaczył panią choinkę na wigilii, to by po prostu umarł z radości – powiedziała Kinga Rusin w obecności... Filipa Chajzera, który w 2015 r. stracił syna w wypadku samochodowym. Te słowa to dowód na ogromne pustki w rozgarnięciu bądź poczuciu empatii.
Sytuację przypomina popularny fanpage na Facebooku:
Kinga nie podołała. Najpierw przy malutkich dzieciach z rodziny aktorki Izabeli Miko, Rusin zapytała ją, czy prezenty świąteczne przywozi ze Stanów. Siedzący obok Kraśko musiał ratować sytuację i zapewniać zaskoczone maluchy – razem z wujkiem dzieciaków – że Rusin się tylko przejęzyczyła, bo prezenty przynosi Mikołaj.
Następnie uznała za stosowne, żeby w odniesieniu do będącego razem z nią w studio Filipa Chajzera (który 3 lata temu stracił małego synka w wypadku samochodowym) powiedzieć (mając na myśli drugiego synka): „Ja myślę, że syn Filipa, gdyby zobaczył panią choinkę na wigilii, to by... (w tym miejscu Kinga robi pauzę, żeby przypadkiem nie palnąć czegoś debilnego)... po prostu... (druga pauza dla pewności, po czym...) umarł z radości".
Jak widzę, Kinga Rusin w ciągu kilku minut potrafiła najpierw przy małych dzieciach Izabeli Miko ujawnić, że to rodzice kupują prezenty, a następnie w odniesieniu do Filipa Chajzera, któremu 3 lata zginął synek, rzucić słowa o jego drugim synu, że "umarłby z radości". Dobra jest
— Mateusz Parys (@parysmat) 26 grudnia 2018
Kinga Rusin o choinkach...
— Nata Acosta (@acosta_re_nata) 24 grudnia 2018
„To już nie tyle symbol świąt, co brak wrażliwości i wyczucia”
Kinga Rusin o synu Chajzera...
"Gdyby syn Filipa Chajzera zobaczył żywą choinkę to umarłby z radości "