Niektórzy dziennikarze zaczynają ekscytować opinię publiczną kwestią ekshumacji - uważa b. prezydent Bronisław Komorowski. Jak dodał, zastanawia się, czy nie warto byłoby zadbać o "o pewien komfort psychiczny, choćby umiarkowany, rodzin katastrofy smoleńskiej".
- Jest coś z okrucieństwa w ciągłym ekscytowaniu rodzin, które straciły swoich bliskich: czyja ręka, czyja noga. Zastanawiam się, co myślą teraz stojąc nad grobem - mówił Komorowski.
O katastrofę w Smoleńsku i ewentualny swój udział w kontrmanifestacji b. prezydent pytany był w programie "Onet Opinie". Prowadzący program Andrzej Stankiewicz pytał o to, czy Komorowski ma zamiar wesprzeć na Krakowskim Przedmieściu Władysława Frasyniuka. - Z założenia nie chadzam z żoną na demonstracje przed Pałac Prezydencki, bo pamiętamy demonstracje przeciwko nam organizowane przez PiS, gdzie padała cała masa obraźliwych dla głowy państwa, była masa aroganckich zachowań - mówił Komorowski. - Nie chcemy się rewanżować, mimo że rozumiem to ogromne zniecierpliwienie tych środowisk, które mają dosyć nadużywania sprawy smoleńskiej w celach czysto politycznych - powiedział.
W odpowiedzi na pytanie o nieprawidłowości wykryte podczas ekshumacji ofiar katastrofy smoleńskiej prezydent powiedział: - Zastanawiam się, po co pan tak epatuje opinię publiczną tymi "kawałkami ciała". Ja nie byłem w Smoleńsku, nie widziałem tego miejsca tuż po katastrofie, widziałem później, ale rozmawiałem z wieloma ludźmi. To są rzeczy niewyobrażalne. Próba składania ciał z kawałków, ona musi prowadzić do różnego rodzaju błędów - mówił.
Zdaniem b. prezydenta "niektórzy dziennikarze zupełnie nieświadomie, a niektórzy świadomie, chcą odwrócić uwagę opinii publicznej od tych wszystkich ekscesów pisowskich, jakie dokonywano wokół katastrofy". Jako przykład wymienił oskarżenia pod jego adresem i rządu, że "dokonano zamachu", czy "wysadzono w powietrze samolot".