Jan Pospieszalski był świadkiem niecodziennego wydarzenia. Podczas finałowego koncertu w Filharmonii Narodowej grupa "anypisowska" zakłóciła wystąpienie wiceminister kultury Wandy Zwinogrodzkiej. "Buczeli, tupali, głośno się śmiali" - komentuje Pospieszalski.
– Na parterze jakaś grupa ludzi zaczęła głośno okazywać swoje niezadowolenie i swoją dezaprobatę dla wystąpienia pani minister - śmiejąc się głośno, bucząc, tupiąc (... ) Filharmonia to jest świątynia sztuki. Gdy nagle w takim miejscu rozlegają się krzyki - to jest jakby ktoś granat zdetonował. Od razu skojarzyłem sobie to z tym co stało się w niedzielę podczas pogrzebu Inki. Jakaś grupa ludzi postanowiła zaprezentować swój sprzeciw wobec władzy, albo swoją komunistyczną tożsamość …To budzi najwyższy rodzaj oburzenia. Tacy barbarzyńcy - psują cały wieczór" - komentuje sprawę Jan Pospieszalski.
I dodał, że "był fantastyczny program o akcentach patriotycznych (w finale symfonia koncertująca Emila Młynarskiego), tymczasem garstce popaprańców to nie pasuje. I postanowili pokazać,że oni są z innej bajki. Co trzeba mieć w głowie, jaki rodzaj, chamstwa, brutalności i braku wrażliwości wewnętrznej, żeby tak się zachować! (...) To jest ta sama antykultura, jak pod katedrą w Gdańsku. Przychodzą, żeby pokazać, że mogą nam spaprać święto swoimi frustracjami i swoim brakiem ogłady".
Barbarzyńcy zaczynają!