Jesienią tego roku w diecezji elbląskiej rozpocznie się proces beatyfikacyjny dr Aleksandry Gabrysiak, lekarza i społeczniczki, która 6 lutego 1993 roku zginęła od ciosów nożem zadanym przez jednego ze swoich podopiecznych. Młody mężczyzna zamordował wcześniej córkę dr Oli.
O jej wyniesienie na ołtarze od lat zabiega Katolickie Stowarzyszenie Lekarzy Polskich. Przygotowania do jej procesu beatyfikacyjnego ogłoszono jeszcze w 2003 roku - dziesięć lat po jej tragicznej śmierci.
Ta szlachetna i dobra kobieta zginęła, gdyż weszła w środowisko, którego nie znała i nie chciała poznać. Nie zachowała należytej roztropności. Zapłaciła za to swoim życiem i życiem swej adoptowanej córki. Była też surowa, oschła, zasadnicza i apodyktyczna. Czasami trudno było z nią wytrzymać - to nie jest odosobniona opinia. No cóż, ale przecież niejeden święty miał trudny charakter. Dajmy więc i jej do tego prawo.
Jak poinformował Katolicką Agencję Prasową ks. dr Marcin Pinkiewicz, postulator procesu beatyfikacyjnego Aleksandry Gabrysiak, proces rozpocznie się na jesieni w diecezji elbląskiej. W ramach zakończonej już fazie przedprocesowej zgromadzone zostały materiały dowodowe, pisma kandydatki, dokumenty dotyczące jej życia a także sporządzona została lista osób, które potwierdzą lub zaprzeczą opinii świętości. Odbyła się konsultacja z Konferencją Episkopatu Polski, która zaaprobowała proces. Nihil obstat jeśli chodzi o osobę Aleksandry Gabrysiak wyraziła też Stolica Apostolska.
Jak długo może potrwać proces beatyfikacyjny? – Praca będzie teraz polegała głównie na przesłuchiwaniu świadków, zbieraniu i analizowaniu materiału dowodowego. Trudno powiedzieć, ile to może potrwać. Praca może się rozciągnąć na lata. Gdy zostanie zakończony etap diecezjalny procesu, zostanie on podjęty na etapie rzymskim. Do samej beatyfikacji potrzebny jest też cud za wstawiennictwem kandydatki na ołtarze - informuje ks. dr Pinkiewicz.
6 lutego 1993 roku był ostatnim dniem życia Aleksandry Gabrysiak. Sobota. Doktor Ola, jak nazywano ją w Elblągu, wróciła wieczorem do domu. Miała nadzieję na odpoczynek po ciężkim dniu…
W mieszkaniu leżały zwłoki jej przybranej córki, Marysi. Kilkunastoletnia dziewczyna zginęła od ciosów nożem. Ostrze kuchennego narzędzia wkrótce zakończyło i życie Doktor Oli. Obie kobiety zamordował jeden z podopiecznych lekarki, 19-letni Zbigniew B.
Nastolatek mimo młodego wieku miał już bogatą przestępczą kartotekę. Aleksandra Gabrysiak dobrze ją znała. Mimo tego zdecydowała się mu pomóc. Nie jemu jednemu zresztą. Miała słabość do ludzi pokiereszowanych przez los. Pokiereszowanych także z ich własnej winy.
Kobiety, czułej na nieszczęścia innych, los nie rozpieszczał. Od wczesnego dzieciństwa cierpiała na ciężką krzywicę (elblążanie dobrze pamiętają ją zawsze wspartą na lasce). Choroby nie pokonały liczne operacje – pierwszą, a łącznie było ich aż siedem, przeszła mając niespełna sześć lat.
Mimo złego stanu zdrowia zdecydowała się na studia. W 1968 roku otrzymała dyplom Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej w Gdańsku. Wkrótce potem wzięła ślub. Nie, nie z mężczyzną – z medycyną. Symbolem związku był noszony przez nią, aż do śmierci, pierścionek z wężem Eskulapa i datą ukończenia studiów.
Tym, co dodawało jej sił była religia. Doktor Ola była przez całe życie bardzo wierząca. Jej religijność nacechowana był głębokim mistycyzmem.
W pozostawionych potomności, a prowadzonych przez lata pamiętnikach zapisała takie zdanie: „Chryste, który ukochałeś nas aż do Krzyża, proszę abyś nie szczędził mi tej łaski na dalsze życie, pragnę iść za Tobą aż na Golgotę".
Miała wówczas 26 lat.
Pod koniec życia, w roku 1992, zanotowała: „Panie dajesz mi udział w Twoim Krzyżu, aby zbawić świat – tak bardzo tego pragnęłam”.
Jej wiara nie była jednak łzawa. Zawsze stąpała mocno po ziemi. Nie roztkliwiała się ani nad sobą, ani nad innymi. Pomagała ludziom, bo w każdym z nich, nawet tym najmarniejszym i godnym pogardy (a może szczególnie właśnie w nim) widziała cierpiącego Chrystusa.