Jałmużnik papieski, biskup ubogich, Polak - abp Konrad Krajewski
Drogą do zrozumienia pontyfikatu Papieża Franciszka są ubodzy, wykluczeni oraz chorzy, którymi w imieniu papieża zajmuje się Polak - abp Konrad Krajewski. Zarówno sam ojciec święty, jak i jego jałmużnik, nie przypisują sobie za te działania żadnych zasług i nie zabiegają o uwagę. Jednak ich wizja pomocy oraz ogrom dobra, które czynią ciężka jest do przecenienia.
Jałmużnik nie szuka rozgłosu i praktycznie nie udziela wywiadów. Jeśli już opowiada o swojej pracy, to zazwyczaj podczas spotkań z wiernymi. Często przy tym podkreśla, że nie robi nic nadzwyczajnego i jest tylko posłannikiem papieża.
Abp Konrad Krajewski urodził się w 1963 roku w Łodzi. Jest doktorem teologii, specjalizuje się w liturgice. W latach 1999-2013 był ceremoniarzem Jana Pawła II, a następnie Benedykta XVI. Jako mistrz ceremonii odpowiadał m.in. za przygotowywanie mszy papieskich.
W 2013 roku Franciszek zdecydował o wyświęceniu Krajewskiego na biskupa i powierzył mu misję jałmużnika, "biskupa ubogich" czyli osoby, która w imieniu papieża pomaga potrzebującym. W ten sposób abp Krajewski stał się jedną z najbliższych osób w otoczeniu ojca świętego. O kulisy działalności charytatywnej papieża i jego jałmużnika zapytaliśmy kilku księży, którzy dobrze znają realia Watykanu.
Od początku Franciszek miał jasną wizję stanowiska. Poradził Krajewskiemu, by ten sprzedał swoje biurko, bo do niczego nie będzie mu potrzebne.
- Nie czekaj na ubogich, aż przyjdą i zapukają do bram Watykanu, tylko idź i ich szukaj. Idź na peryferia naszego życia, czyli szukaj tam, gdzie oni są. Bo tam oni są. Nie wystarczy, że im kupisz jedzenie, ty z nimi zjedz to jedzenie. Jeśli trzeba, to się z nimi prześpij. A wtedy będziesz wiedział, czego potrzebują. Na początku będzie to bardzo trudne, a potem zauważysz, że jesteś na najważniejszych stronach Ewangelii - mówił papież do nowo wybranego jałmużnika.
- Twoje konto musi być puste, bo pieniądze są po to, żeby służyły. Jeśli ci przyjdzie do głowy, żeby z euro przelać na dolary, bo dzisiaj wysoko stoją, to poproś, żebym cię przeniósł do stanu świeckiego i ja to podpiszę tego samego dnia i będziesz bankierem, a nie księdzem - mówił Franciszek do Krajewskiego.
Papież kazał swojemu jałmużnikowi mieszkać poza Watykanem, aby "być dostępnym" dla wszystkich, którzy mogą go potrzebować. - Skoro jesteś ich biskupem, to musisz być dostępny. Jeśli chcesz się chować, to się zwolnij - mówił Franciszek do arcybiskupa.
Podczas jednego ze spotkań z wiernymi arcybiskup przyznał, że na początku zupełnie nie wiedział, o co chodzi Franciszkowi.
- Nie miałem pojęcia, co mam zrobić. Papież poradził mi, żebym czytał Ewangelię i pytał, co by zrobił Pan Jezus na moim miejscu. Posłuchałem jego rady - stwierdził Krajewski.
"Filozofia pomagania" wyznawana przez papieża i jego jałmużnika polega na przywracaniu godności, a nie tylko dzieleniu się pieniędzmi. Z tej idei zrodziły się m.in. słynne prysznice dla bezdomnych pod kolumnadą na Placu Świętego Piotra. Po rozmowie i kolacji z jednym z rzymskich bezdomnych jałmużnik zrozumiał, że jednym ze sposobów na przywrócenie godności takim osobom, jest zapewnienie im miejsca do umycia się.
Papież i jałmużnik są zgodni co do jednego: to nie oni pomagają, tylko Jezus. To nie ich dzieło i to nie ich należy chwalić za to, co robią. Ich skromność jest uderzająca. - Pieniądze nie są moje, wolontariusze są dobrzy, nie ja, samochody są watykańskie, ja jestem tylko urzędnikiem. Ale jeśli reprezentujemy Jezusa, to dzieją się cuda - powiedział kiedyś arcybiskup Krajewski.