Głodowy strajk rezydentów to niepoważne żądania, niepoważnych ludzi, którzy je zgłaszają
Strajk głodowy lekarzy rezydentów (według informacji z portali społecznościowych teraz jest strajk rotacyjny, ponieważ głodówkę zakończyła już ostatnia osoba, która ją rozpoczęła 2 października), ciągle trwa mimo kolejnych propozycji rozmów przedstawianych przez ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, a nawet samą premier Beatę Szydło (premier Szydło jest gotowa przystąpić do rozmów z przedstawicielami rezydentów w każdej chwili, pod jedynym warunkiem -zakończenia przez nich głodówki - pisze Zbigniew Kuźmiuk.
Przewodniczący komisji zdrowia poseł Platformy Bartosz Arłukowicz, motywowany politycznie, zwołuje co i rusz kolejne posiedzenia tej komisji (wczoraj nawet w szpitalu gdzie strajkują rezydenci), na których zawsze obecny był minister Radziwiłł i przedstawiał kolejne propozycje resortu, ale porozumienia nie ma, ponieważ rezydenci postawili wręcz zaporowe żądania.
Najdalej idącą propozycją ministra jest uczestnictwo przedstawicieli rezydentów do międzyresortowego zespołu, który w ciągu najbliższych 2 miesięcy miałby wypracować ścieżkę wzrostu nakładów na ochronę zdrowia do roku 2025, ścieżkę wzrostu płac dla wszystkich pracowników tego sektora, a także zmiany organizacyjne i te dotyczące kształcenia oraz ścieżek awansów lekarzy w systemie ochrony zdrowia.
2. Żądania młodych rezydentów są bardzo liczne, ale te, które mają charakter zaporowy i jednocześnie zupełnie niepoważny, dotyczą nakładów na ochronę zdrowia i wysokości wynagrodzeń dla lekarzy rezydentów w najbliższych latach.
Te nakłady zdaniem rezydentów miałyby wzrosnąć z obecnych 4,5% PKB do 6,8% PKB w ciągu najbliższych 3 lat (a do roku 2025 wzrost aż do 9% PKB), a ich wynagrodzenia w tym samym okresie miałyby wzrosnąć do 2 średnich krajowych (w obecnym roku to suma około 9 tysięcy w ciągu 3 najbliższych lat zbliży się ona do 10 tysięcy).
Trzeba przy tej okazji zwrócić uwagę, że 1% PKB w warunkach roku przyszłego to kwota 20,5 mld zł), więc przyrost środków na ochronę zdrowia o 2,3% PKB to kwota blisko 50 mld zł, nakłady na ochronę zdrowia w ciągu najbliższych 3 lat musiałby rosnąć średnio o przynajmniej 17 mld zł rocznie (do roku 2025 wg tej propozycji musiałyby wzrosnąć o około 90 mld zł, a więc podwoić się).
To chyba dla każdego myślącego człowieka propozycja niemożliwa do zrealizowania i żaden minister zdrowia ani premier nie byliby w stanie jej zaakceptować, gdyby to, bowiem zrobili, naraziliby się wręcz na śmieszność.
Podobnie jest z propozycją wzrostu wynagrodzeń dla lekarzy rezydentów do dwóch średnich krajowych, oznaczałoby to, bowiem wręcz deformację systemu wynagrodzeń lekarzy i szerzej wszystkich pracowników w systemie ochrony zdrowia.
3. Minister Radziwiłł przedstawił propozycję wzrostu nakładów na ochronę zdrowia obecnych 4,5% PKB do 6% PKB do roku 2025 (a więc średnio po 0,2% PKB w każdym roku, a więc średnio po 4 mld zł w warunkach roku 2018), ba zasugerował, że rząd być może zdecyduje się ten poziom wzrostu nakładów trochę przyśpieszyć.
Podobnie zaproponował wzrost wynagrodzeń dla lekarzy rezydentów do kwoty około 5,2 tys. zł miesięcznie w ciągu 3 najbliższych lat, przy czym już w następnym roku o kwotę 1200 zł dla tych z nich, którzy zdecydują się zdobywać tzw. specjalizacje deficytowe (jest ich w tej chwili aż 20).
Niestety obydwie propozycje lekarze rezydenci uznali za niewystarczające, w dalszym ciągu podtrzymują swoje kompletnie nierealistyczne żądania i dalej strajkują, choć jak ustalili internauci już od wczoraj, rotacyjnie.
Minister Radziwiłł potwierdził także wczoraj, że wspomniany zespół ds. reformy ochrony zdrowia jednak powoła już w najbliższy poniedziałek i rozpocznie on pracę możliwie szybko, ciągle też podtrzymuje ofertę uczestnictwa w nim dla lekarzy rezydentów.
Zespół, więc będzie pracował to w szybkim tempie ma, bowiem zakończyć pracę w ciągu 2 miesięcy i być może w tym czasie rezydenci zdecydują się w nim uczestniczyć, wtedy wreszcie się dowiedzą jak nierealistyczne, a w konsekwencji niepoważne, żądania przedstawili.