Wczoraj w Parlamencie Europejskim odbyła się tzw. debata priorytetowa, poświęcona konkluzjom posiedzenia Rady z 9-10 marca w Brukseli, ale i tzw. deklaracji rzymskiej, która będzie ogłoszona 25 marca w 60 rocznicę Traktatów Rzymskich - pisze Zbigniew Kuźmiuk.
W debacie uczestniczył Donald Tusk, Jean Claude Juncker, ale także premier Włoch Gentilioni (w związku ze zbliżającym się szczytem w Rzymie) i wicepremier Malty, która w tym półroczu przewodniczy Radzie.
Przebiegała ona jednak w minorowych nastrojach, ze względu na bieżącą sytuację w Holandii i konflikt z Turcją, który może spowodować odstąpienie tego kraju od umowy z Unią w sprawie imigracji.
2. Donald Tusk podziękował jeszcze raz za wybór na przewodniczącego, a następnie poruszył najważniejsze problemy omówione na szczycie Brukseli (sprawy imigracyjne, Brexit, sytuacje gospodarczą w UE, sprawę przyszłych umów handlowych z krajami trzecimi - w tym przypadku z Japonią, a także próby destabilizacji sytuacji na Bałkanach Zachodnich).
W sprawach imigracyjnych ostrzegł, że zbliżająca się wiosna i lato mogą być znowu sporym wyzwaniem dla UE, mówił o poprawie sytuacji gospodarczej w strefie euro, choć po wyłączeniu danych niemieckich, sytuacja krajów Południa tej strefy jest gorsza niż była w roku 2009, a wiec przed wybuchem kryzysu.
W odniesieniu do tzw. deklaracji rzymskiej opowiedział się wprawdzie za jednością 27 krajów UE tyle tylko, że jednocześnie nie odciął się od przesłania z Wersalu, przekazanego przez nową wielką czwórkę (Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania), która opowiedziała się za Unią różnych prędkości.
3. O wystąpieniu Junckera nie wypada nawet wspominać, mówił o swoich 5 scenariuszach i dla Europy, które przedstawiał już po wielokroć i zaatakował Turcję za oskarżenie Holandii o nazizm i faszyzm, co źle rokuje utrzymaniu porozumienia imigracyjnego z tym krajem.
Widać jednak było, że nie jest w formie, która pozwalałaby mu na wygłaszanie długich przemówień, witał się wylewnie ze swoimi komisarzami (szczególnie paniami), przed rozpoczęciem posiedzenia, a po zabraniu głosu, wędrował po sali obrad i jak to ma w zwyczaju, klepał po twarzach spotkanych na swojej drodze posłów.
Zresztą przed zakończeniem tego punktu obrad wyszedł z sali, ciągnąc za sobą wielką walizę, co wzbudziło ogólną wesołość, a do zabrania głosu podsumowującego debatę z ramienia Komisji, upoważnił jednego ze swoich komisarzy.
4. Przedstawiciele największych frakcji Weber i Pittella w swych wystąpieniach raczej o unijnych poważnych problemach nie mówili, zachęcali do świętowania 60-lecia Traktatów Rzymskich, natomiast przedstawiciel mojej frakcji ECR, Włoch Fitte, ujął obecną sytuację UE bardzo dosadnie „ta łódź się topi, więc mówienie o jakiś nowych prędkościach jest zaklinaniem rzeczywistości”.
Jeszcze mocniej wystąpił przedstawiciel frakcji ENF, Włoch Salvini, który adresując swoją wypowiedź do Tuska i Junckera stwierdził „to wy zniszczyliście prawdziwe europejskie marzenie, zostawcie Europę obywatelom”.
W debacie przeważały minorowe nastroje, niepewność, co do wyników wyborów Holandii, napięcia z Turcją, niepewność, co do tego jak zakończy się Brexit, czy też zbliżająca się nowa fala imigrantów tym razem przez Morze Śródziemne, a być może znowu także przez Morze Egejskie, rzeczywiście nie nastrajają optymistycznie, co do przyszłości UE.
O dziwo mimo tego, że w debacie wystąpiło kilkudziesięciu mówców, o problemach demokracji w Polsce nie było ani słowa, okazuje się, że nie są one takie istotne jak opowiadano wcześniej, w sytuacji, kiedy unijnemu establishmentowi, „sufit” wali się na głowy.
Podsumowując debatę już pod nieobecność Junckera, Donald Tusk pozwolił sobie na kąśliwą uwagę pod adresem Jarosława Kaczyńskiego, związaną z wyborem na przewodniczącego Rady stwierdzając, ”że jeżeli jesteś w tragicznej sytuacji, to zawsze możesz liczyć na rodaków”, ale w związku z jego postrzeganiem w Polsce, jako kandydata silnie popieranego przez Niemcy, zabrzmiało to niezwykle dwuznacznie.