Dzień dobry i do widzenia. Chajzer i jego kieliszkowy problem. Program zatopiony
Kolorowa prasa mogła sobie dziś poużywać. W centrum zainteresowania dziennikarz telewizji śniadaniowej. Filip Chajzer uciekł ze studia, bo jak tłumaczył źle się poczuł. Jego towarzyszka chwilę później pokrętnie zaczęła wyjaśniać, co mu się stało.
"Filip dzisiaj się źle poczuł, dziś od rana miał… kontuzję… pewnie sam powie, co się stało, ale generalnie bardzo źle się czuł, zaciskał pieści, żeby prowadzić program, ale teraz pojechał do lekarza. Filip, trzymamy mocno kciuki…", mówiła prezenterka Małgorzata Ohme.
KIELISZEK NA DRODZE DO PRACY
Z Chajzerem skontaktował się portal pudelek.pl. "Gwiazda" TVN wyznała, że zaledwie kilka godzin przed rozpoczęciem wtorkowego wydania programu zdarzył mu się niefortunny wypadek.
"Sytuacja wygląda tak, że wczoraj wieczorem nalałem sobie kieliszek białego wina. Zamiast odłożyć go na szafkę przy łóżku, zostawiłem go na podłodze i o piątej rano, gdy zadzwonił budzik, po prostu na niego nadepnąłem", tłumaczył.
"Krew się lała, cała noga poharatana", opowiadał. "Niestety z każdą minutą prowadzenia programu czułem się gorzej. Krew lała się z buta", opisywał zdarzenie.
Filip Chajzer niejednokrotnie wywoływał wokół siebie burzę. Widzowie krytykowali go nie tylko za wpisy w mediach społecznościowych, ale także inne zachowania.