Gościem red. Wojciecha Kościaka w programie "W punkt" był dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku dr Karol Nawrocki. – Oprócz rozlewu krwi i militarnego obłędu, pokazujemy postawy, na których można się wzorować – tłumaczył.
Rocznica operacji NKWD - mord katyński
– 3. kwietnia i początek eksterminacji Polski to ogromna strata i dokończenie operacji, którą rozpoczęli Sowieci jeszcze przed II wojną światową. Wówczas 18 proc. z ponad miliona Polaków przebywających w Związku Radzieckim również zostało wymordowanych. To jedna z większych zapomnianych zbrodni historycznych – rozpoczął.
– Muzeum wciąż prowadzi współpracę zagraniczną. Ostatnio spotykaliśmy się w Pearl Harbour. Zapraszam wszystkich w najbliższy piątek na wystawę nowych eksponatów. Weszliśmy w posiadanie dokumentów, zbiór różnych pamiątek. 97 proc. z nowych eksponatów to rzeczy, które nam przekazano. Wszystkie te przepowiednie były złym proroctwem. Muzeum tętni życiem, odwiedzane jest przez blisko 2 tys. ludzi dziennie – kontynuował doktor.
Zmiana ekspozycji wyrazem "PiS-owskiej historii"
– Pierwotna ekspozycja muzeum miała przestraszyć. Każdy odwiedzający miał natychmiast miał kojarzyć najgorsze fakty. To jednak funkcjonuje na świecie nawet dziś. Oprócz rozlewu krwi i militarnego obłędu, pokazujemy postawy, na których można się wzorować – tłumaczył dyrektor placówki.
Ówczesny charakter muzeum
– Polski antysemityzm, za poprzedniej władzy (przyp. red. muzeum), był niezwykle dopieszczany. Jedwabne miało być tym, co opowiadało o postawie Polaków w czasie trwania II wojny światowej. Daleko to od cech patriotycznych czy po prostu ukazywania prawdy. Część odnosi do Jedwabnego jest, natomiast nie brakuje już rodziny Ulmów – wymieniał.
KOD w muzeum
– Jako kontynuacja opowieści o II wojny światowej, znalazły się wątki byłych władz i działalności KOD-u w walce z ówczesnym ministrem. To jest naginanie historii dla celów politycznych – jasno zaoponował.
Paweł Machcewicz wciąż walczy
– Gubię się we wszelkich pozwach pana Machcewicza. Nie wyobrażam sobie, że majątek rzędu 500 mln zł mógłby należeć wyłącznie do dyrektora. To sytuacja dość kuriozalna. Nie przejmuje się żadnymi pozwami. Ostatnio na wystawie znaleźliśmy wzmiankę, które mówiła, że Powstanie Warszawskie wybuchło 31 sierpnia 1944 roku. Przecież ono trwało już miesiąc. To jakiś absurd. Pan Machcewicz walczy o pozycję polityczną i nie chce dać o sobie zapomnieć, takie odnoszę wrażenie – podsumował dr Karol Nawrocki, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.