W carskiej Rosji poddani uczyli się dat urodzin wszystkich członków rodziny cesarskiej. We Francji jakobini zlikwidowali tradycyjny kalendarz - rozpoczynając liczenie dziejów od pierwszego roku rewolucji. W PRL co prawda de iure kalendarza nie zlikwidowano, ale podkreślano ogromną rolę 22 lipca - dzień tzw. Manifestu Lipcowego. Tym, czym dla komuny był 22 lipca ma być dla koalicji 13 grudnia dzień 15 października, w którym ten nieistniejący jeszcze blok "wygrał" wybory do sejmu.
"Koalicja rządząca planuje upamiętnić swoje zwycięskie wybory z 15 października 2023 roku. Dzień ten może wkrótce zostać ustanowiony świętem" — czytamy w "Rzeczpospolitej".
15 października 2023 r. okazał się przełomowy w polskiej polityce. Prawo i Sprawiedliwość co prawda zdobyło najwięcej głosów, ale to nie wystarczyło do utworzenia rządu. Sklecona przez Tuska koalicja przejęła 13 grudnia władzę. Nie tę datę jednak chce czcić, ale datę wyborów, a to pod pozorem rekordowej tego dnia frekwencji, która osiągnęła 74,38 proc.
Jak podała "Rzeczpospolita", na pamiątkę tej rekordowej frekwencji posłanka Polski 2050 Barbara Oliwiecka chce ustanowić nowe święto, niebędące jednak dniem wolnym od pracy – Dzień Społeczeństwa Obywatelskiego.
"I realizacja tego planu staje się coraz bardziej prawdopodobna" — zaznaczył dziennik, przywołując odpowiedź Agnieszki Buczyńskiej, minister do spraw społeczeństwa obywatelskiego na interpelację poselską: "Deklaruję, że podejmę niezwłoczne działania w celu zbadania możliwości ustanowienia Dnia Społeczeństwa Obywatelskiego — nowego święta państwowego w dniu 15 października."
Dziennik zaznacza, że pomysł nie jest pozytywnie oceniany przez polityków PiS. "Paniom z Polski 2050 radziłbym świętować 13 grudnia, bo dobrze się czują w tej dacie" – powiedział "Rzeczpospolitej" poseł PiS Bartosz Kownacki.