Były wiceprezydent Opola odchodzi z PO. "I tak by mnie wyrzucili"
Były wiceprezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski wystąpił w czwartek z Platformy Obywatelskiej. Uznał, że nie będzie czekał na rozstrzygnięcie sądu koleżeńskiego, przed którym miał stanąć, gdyż i tak zostałby z partii wyrzucony.
Wiśniewski poinformował o swojej rezygnacji na konferencji prasowej. Tłumaczył, że choć zapowiadał wcześniej dochodzenie sprawiedliwości przed sądem koleżeńskim, to w międzyczasie przemyślał sprawę i uznał, że "wyrok w jego sprawie już i tak zapadł".
W ostatnich dniach października szef powiatowych struktur PO w Opolu, były wiceminister infrastruktury Tadeusz Jarmuziewicz skierował do partyjnego sądu wniosek o wykluczenie Wiśniewskiego z partii, argumentując, że wiceprezydent podjął próbę doprowadzenia do rozłamu w klubie PO w opolskiej Radzie Miasta i chciał "przeciągnąć" dwoje radnych do koalicyjnego dla Platformy w mieście klubu Razem dla Opola. Zdaniem Wiśniewskiego wniosek ten był próbą "ugruntowania pozycji Tadeusza Jarmuziewicza jako jedynego kandydata PO na stanowisko prezydenta Opola".
Dzień później Wiśniewski został odwołany z funkcji wiceprezydenta miasta. Wypowiedzenie wręczył mu inny wiceprezydent z PO Krzysztof Kawałko, po uzgodnieniu tej decyzji z prezydentem Ryszardem Zembaczyńskim (PO). Powodem była utrata zaufania zwierzchnika.
W środę Wiśniewski tłumaczył, że nie chce, by jego 12-letnia współpraca z PO kończyła się rozliczaniem.
– To był dla mnie dobry czas, gdyby nie PO, nie zrobiłbym wielu rzeczy, które się udały i z których jestem zadowolony – takich jak choćby ściąganie do Opola inwestorów i tworzenie miejsc pracy – mówił.
Przekonywał, że nie rezygnuje z członkostwa w partii w obawie przed orzeczeniem sądu koleżeńskiego.
– Wyrok w mojej sprawie już zapadł, nic gorszego zdarzyć się nie mogło – tłumaczył, nawiązując do odwołania ze stanowiska.
Zapewniał, że nie dostał żadnej propozycji od innych partii i nie myśli teraz o tym, by wiązać się z innym ugrupowaniem.
– Dopiero co rozwiodłem się z PO, nie po to, by wchodzić w kolejne małżeństwo – mówił.
Dodał jednak, że z działalności społecznej i aktywności na rzecz miasta nie zamierza się wycofywać. Przyznał też, że dostał propozycję współpracy od jednej z organizacji zrzeszających pracodawców, z której najprawdopodobniej skorzysta, ale, póki co, nie chciał zdradzać, o jaką organizację chodzi.
– Pewnie robiłbym niektóre rzeczy skuteczniej, będąc w ratuszu, ale jeśli nie mogę, to nie ma co nad tym boleć – mówił.
Rzecznik opolskich struktur PO w regionie Daniel Palimąka powiedział, że sąd koleżeński dotyczący Wiśniewskiego wstępnie planowany był na 29 listopada. Dodał, że w związku z rezygnacją byłego wiceprezydenta z członkostwa w partii najprawdopodobniej sąd nie odbędzie się, bo byłby bezprzedmiotowy.
Szef PO na Opolszczyźnie poseł Leszek Korzeniowski poproszony o opinię ws. wystąpienia Wiśniewskiego z partii, stwierdził, że nie dziwi się tej decyzji.
– Gdybym był na jego miejscu, to pewnie zrobiłbym podobnie – powiedział Korzeniowski.
Poseł PO zaznaczył jednak, że nie zgadza się ze stwierdzeniem byłego wiceprezydenta, iż "wyrok w jego sprawie już zapadł".
– Zamierzałem nawet zaapelować do sądu koleżeńskiego, by przyjrzał się tej sprawie wnikliwie – zapewnił szef opolskiej Platformy.
Korzeniowski dodał, że to niedobrze, iż ktoś taki jak Wiśniewski odchodzi z PO, bo to jego zdaniem "wartościowy facet". Podkreślił też, że Wiśniewski mógłby być dobrym kandydatem na inne stanowiska, nie tylko te w ratuszu.
– Na stanowisku wiceprezydenta czy prezydenta miasta świat się nie kończy. Jest jeszcze administracja samorządowa czy rządowa. Łączyłem z nim pewne nadzieje – dodał poseł.
mp, mg, pap, fot. nto.pl