Jeśli ktoś miał wątpliwości, że pary gejowskie, i to nawet te z pierwszych stron gazet, zasadniczo - z powodu skrajnej niedojrzałości - nie nadają się na rodziców, to niezawodny Robert Biedroń dostarczył im na to kolejnych dowodów. Wywiadem w „Newsweeku”.
To właśnie tam na pytanie o to, czy ze swoim „partnerem” nie chcieliby być rodzicami Biedroń odpowiada, że chcieli - „siedem czy osiem lat temu”. „Mieliśmy nawet propozycję od znajomej, która chciała nam dziecko urodzić. Ale szybko nam przeszło - przekonuje Biedroń. Powód? Za dużo pracy. Ale, jak sam mówi, nic straconego. „W przeciwieństwie do par heteroseksualnych nie jesteśmy ograniczeni czasem, możemy sami zdecydować, kiedy będzie dobry moment na rodzicielstwo” - mówią.
A ta wypowiedź doskonale pokazuje, że obaj panowie o rodzicielstwie nie mają zielonego pojęcia. Obaj mają blisko czterdzieści lat, jeśli więc chcą odkładać bycie rodzicem, to co będą mieli dziecko po siedemdziesiątce, bo ich czas nie ogranicza? Czy może jako dwaj sześćdziesiąciolatkowie? W końcu ich czas nie ogranicza? Oni mogą się zając dzieckiem na emeryturze, bo niby po co mają się spieszyć. Tak, wtedy o laseczce, będą wyprowadzać urodzone przez znajomą dziecko… Żarty jednak na bok. Cała ta wypowiedź pokazuje boleśnie, że obaj panowie dziecko traktują, jak zabaweczkę, a nie jak zobowiązanie. Ktoś ma im je urodzić (co z prawami matki), oni mogą się nim zająć, jak będą mieli czas, bo wcześniej, to jednak nie…
Takich, obnażających niedojrzałość Biedronia, wypowiedzi jest zresztą więcej. Nieustannie wraca on do kota Kaczyńskiego, a także przekonuje, że ma święte prawo do wzięcia ślubu w Polsce. „Noszę polski paszport, płacę tu podatki, śpiewam polski hymn, jestem dumnym Polakiem, patriotą, udzielam ślubów jako prezydent Słupska i chcę zawrzeć związek w mojej Ojczyźnie” - mówi. I wszystko byłoby w porządku, gdyby ktoś mu takiego prawa odmawiał. Tak jednak nie jest. Robert Biedroń może zawrzeć związek małżeński w Polsce. Tyle, że musi on być małżeństwem. A to, wedle polskiego prawa, tak samo jak wedle prawa naturalnego, jest związkiem kobiety i mężczyzny.
W istocie więc Biedroń nie chce prawa do zawarcia małżeństwa, ale chce zmiany definicji (co w istocie oznacza jego totalną destrukcję) małżeństwa. A to jest zupełnie, co innego. I o ile płacenie podatków czy śpiewanie hymnu daje mu prawo do zawarcia małżeństwa, to nie daje mu prawa do destrukcji tegoż, i to na poziomie prawnym.
Tomasz P. Terlikowski