Blisko 1,6 mln podpisów poparcia kandydata PiS na prezydenta Andrzeja Dudy trafiło dziś do Państwowej Komisji Wyborczej. Prezes PiS Jarosław Kaczyński przekonywał, że stawką w wyborach prezydenckich jest wprowadzenie w Polsce euro.
– Te wybory mają różne aspekty, ale przede wszystkim są to wybory, w których stawką jest życie polskich rodzin, sytuacja polskich gospodarstw domowych. Bo to są w gruncie rzeczy wybory o euro – mówił na konferencji prasowej prezes PiS.
Zdaniem Kaczyńskiego, ubiegający się o reelekcję prezydent Bronisław Komorowski jest zdecydowanym zwolennikiem wprowadzenia euro w Polsce. Prezes PiS zaznaczył, że Komorowski podjął już w tym kierunku działania m.in. składając na początku swojej kadencji projektu zmiany konstytucji ws. wprowadzenia euro. Kaczyński dodał, że zwolennikiem euro w Polsce jest także "do niedawna, a może w dalszym ciągu, przywódca tego obozu politycznego, czyli Donald Tusk". – Pamiętamy, w 2008 r. we wrześniu zapowiedział, że euro będzie wprowadzone już od roku 2011. To było w ogóle niemożliwe, chociażby ze względów prawnych, potem to skorygowano na 2012 – mówił Kaczyński.
Przeciwko euro "wtedy - w 2008 r., i później, i po dziś dzień jesteśmy my, jest nasz kandydat na prezydenta Andrzej Duda" – mówił Kaczyński. Zaznaczył, że Duda gwarantuje, że euro w Polsce nie będzie.
– Dziś mamy do czynienia z czymś, co najprostszym językiem można określić jako "kręcenie". Nasi konkurenci mówią, że są za euro, ale nie ma warunków do wprowadzenia euro (...) Bronisław Komorowski w trakcie kampanii wyborczej mówił, że na pewno nie będzie 67 lat jako wieku emerytalnego i następnie podpisał tę ustawę. Nie ma żadnych przesłanek, żeby wierzyć w tego rodzaju oświadczenia – powiedział prezes PiS.
– Jeżeli oni wygrają te wybory, to z całą pewnością będą za wszelką cenę próbować to euro wprowadzić i może być tak, że im się to uda – zaznaczył.
Apelował do tych, którzy poparli Dudę, żeby wspólnie zmienić Polskę. Jak mówił, nie można dopuścić do sytuacji, by "w trakcie życia jednego pokolenia już po raz trzeci nastąpiło potężne uderzenie w stopę życiową Polaków i ich możliwości finansowe i życiowe". Pierwsze dwa "uderzenia" to stan wojenny i plan Balcerowicza - wyjaśnił prezes PiS.
– Nie możemy dopuścić do tego, by w interesie jakiejś niewielkiej mniejszości i różnego rodzaju sił zewnętrznych, tego rodzaju operacja kosztem Polaków, kosztem polskich rodzin została przeprowadzona – powiedział Kaczyński.
Odnosząc się do liczby podpisów, Kaczyński powiedział, że one jeszcze spływają. – Traktujemy to jako zapowiedź dobrego, bardzo dobrego wyniku wyborczego – mówił.
Prezes PiS powiedział, że 1,6 mln podpisów to "taki wielki komitet wyborczy Andrzeja Dudy". Zaapelował, aby każda z osób, które udzieliły poparcia Dudzie, postarała się zmobilizować przynajmniej pięć osób spośród rodziny, znajomych, sąsiadów, koleżanek i kolegów z pracy. – Jeżeliby się to udało, to mamy już taką ilość głosów, że z całą pewnością zwyciężymy – dodał.
Szefowa sztabu Dudy Beata Szydło (PiS) na briefingu przed siedzibą PKW powiedziała, że przywieziono blisko 1,6 mln podpisów poparcia Andrzeja Dudy. – Tych podpisów jest dużo więcej, one ciągle płyną – powiedziała. Mówiła, że celem jest zwycięstwo Dudy w pierwszej turze wyborów i w związku z tym apelowała - podobnie jak Kaczyński - żeby przekonać do głosowania na kandydata PiS przynajmniej pięć osób.