Każdy, kto kiedykolwiek miał styczność z gitarami elektrycznymi, doskonale kojarzy firmy Gibson i Fender. Rzadko kiedy trafiają się tacy, którzy zatracają się obu "stajniom". O ile Fender skutecznie funkcjonuje od lat. 50 ubiegłego wieku po dzień dzisiejszy, tak firma Gibson ogłasza upadłość. Ma już ponad pół miliarda dolarów długu.
W 2017 roku firmie udzielono pożyczki w wysokości kolejnych 130 mln dolarów, co miało pomóc wyjść im na prostą. Obecna sytuacja Gibsona jest na tyle tragiczna, że w lutym, po zaledwie roku urzędowania, funkcję dyrektora finansowego stracił Bill Lawrence. We wtorek publicznie ogłoszono, że zarząd wystosował wniosek o bankructwo.
W dokumencie podano, że firma sprzedaje rocznie ponad 170 tys. gitar w 80 krajach. Ma też ponad 40 proc. udziału w rynku gitar elektrycznych o wartości powyżej 2 tys. dolarów. Zdaniem ekspertów, podmiot, który podejmie się przejęcia Gibson Brands Inc, ma szanse na doprowadzenie działalności do rentowności.
Władze spółki tłumaczą, że obecna katastrofa to efekt ogólnej tendencji spadkowej w sprzedaży gitar. Największy konkurent, Fender, przekonuje, że Gibson sam jest sobie winny, ponieważ dobrze zarządzana firma sprzedająca m.in. słynne Telecastery na spadek obrotów nie narzeka.
US guitar firm Gibson goes bust https://t.co/NFJAHpRERZ
— BBC News (World) (@BBCWorld) 2 maja 2018
Początek marki założonej prze Orville’a Gibsona sięgają 1894 roku. W 1936 The Gibson Mandolin-Guitar Mfg zanotowało pierwszy znaczący sukces komercyjny dzięki gitarze hiszpańskiej Gibson ES-150.
W 1952 na rynek trafiła najsłynniejsza gitara przedsiębiorstwa z Nashville, legendarny Gibson Les Paul. Lata 50. i 60. były pasmem sukcesów dzięki instrumentom Explorer i Flying V, które zyskały szczególną popularność wśród muzyków hardrockowych i metalowych. Z produktów Gibson korzystały i korzystają takie legendy rocka i bluesa, jak B.B. King, Slash, Jimmy Page, Angus Young, Tony Iommi czy Zakk Wylde.