Ocaleni z nazistowskich prześladowań w Polsce i ich potomkowie ubolewają, że nie włączono ich w prace nad projektem miejsca pamięci, które ich dotyczy. „Nie poinformowano nas ani o składzie komisji ekspertów czy rady politycznej, ani też o omawianych przez nie propozycjach i wymienianych argumentach” - piszą organizacje reprezentujące ofiary w liście do niemieckich władz.
W centralnym miejscu niemieckiej stolicy powstać ma wkrótce miejsce pamięci, poświęcone ofiarom II wojny światowej i niemieckiej okupacji w Polsce. Ma składać się z pomnika oraz części edukacyjno-dokumentacyjnej. Taką koncepcję zaprezentowano w środę, 15 września, w niemieckim MSZ.
Projekt nie wywołał jednak wielkiego entuzjazmu akurat u tych, którym jest poświęcony. Jeszcze przed jego oficjalną prezentacją, 13 września, cztery organizacje, reprezentujące ofiary nazistowskich prześladowań w Polsce i ich potomków wystosowały drugi list do niemieckich ministrów spraw zagranicznych i kultury, w którym wyrażają ubolewanie, że nie dano im możliwości skutecznego współdziałania w pracach komisji historyków nad koncepcją. Wskazują też, że brakuje w niej ważnego komponentu: kwestii zadośćuczynienia.
Głos ofiar został pominięty
- Nie poinformowano nas ani o składzie komisji ekspertów czy rady politycznej, ani też o omawianych przez nie propozycjach i wymienianych argumentach – piszą autorzy listu. Wyrażają „irytację” z powodu tego, że przedstawiciele ich organizacji nie zostali zaproszeni do udziału w dyskusji panelowej podczas prezentacji koncepcji oraz nie skorzystano z ich fachowej wiedzy.
List podpisali przedstawiciele Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych, Stowarzyszenia Żydów Kombatantów i Poszkodowanych w II Wojnie Światowej, Stowarzyszenia Romów w Polsce oraz Międzynarodowego Komitetu Buchenwald-Dora. Pierwszy list z apelem o szersze włączenie ich w prace nad projektem, którego intencje przecież popierają, wysłali do MSZ i minister kultury Niemiec 14 czerwca br. Nie spełniono jednak ich oczekiwań.
W najnowszym liście podkreślają, że stworzenie miejsca pamięci, poświęconego ofiarom wojny i niemieckiej okupacji w Polsce uważają za „pierwszy pozytywny krok” do przejęcia odpowiedzialności. Chwalą to, że pierwotny plan, który ograniczał się do wzniesienia pomnika, został rozszerzony o element edukacyjny.
Brak świadczeń za pracę przymusową
- Tak jak wcześniej, miejsce pamięci nie zostało jednak uzupełnione o trzeci, ważny komponent, który obejmuje przejęcie prawnej i finansowej odpowiedzialności Republiki Federalnej Niemiec za popełnione w okupowanej Polsce zbrodnie i prześladowania nazistowskie – piszą inicjatorzy listu.
I dodają, że „centralną wyrwą w sprawiedliwości” jest to, że państwo niemieckie nie uznaje zobowiązania do naliczenia i wypłaty emerytur bądź wypłaty składek na ubezpieczenie socjalne ofiarom przymusowej germanizacji oraz polskim cywilnym robotnikom przymusowym podczas okupacji, którzy nosili naszywkę „P”.
Organizacje ubolewają też nad tym, że nadal problemy z uzyskaniem świadczeń emerytalnych od Niemiec mają te osoby, które jako dzieci (poniżej 14. roku życia) pracowały w gettach w okupowanej Polsce. Dotyczy to przede wszystkim polskich Romów i Żydów.
List odnosi się też do kwestii zadośćuczynienia za szkody i zniszczenia także niematerialne, dokonane przez niemieckiego okupanta w Polsce. „Republika Federalna Niemiec nie może ignorować ocalałych z niemieckiej polityki ucisku, wyzysku i mordów. Musi sprostać swej odpowiedzialności historycznej, ale też finansowej i materialnej wobec tych ludzi” – czytamy w liście.
Jego autorzy proponują ustanowienie Funduszu Pamięci, z którego finansowane byłyby odpowiednie programy na rzecz sprawiedliwości wobec ocalałych, przedsięwzięcia służące pielęgnowaniu pamięci, badania historyczne i działania edukacyjne.
Pomniki nie zastąpią zadośćuczynienia
Inicjator listu Kamil Majchrzak z zarządu Międzynarodowego Komitetu Buchenwald-Dora, potomek więźnia Auschwitz, ma konkretne propozycje. Fundusz Pamięci mógłby wspierać działalność miejsc pamięci w Polsce, zwłaszcza na terenie byłego obozu zagłady w Treblince; chodzi o budowę nowego centrum i zachowanie artefaktów poobozowych. Wsparcia potrzebują też m.in. starania Komisji Rabinicznej ds. Cmentarzy oraz Fundacji Zapomniane na rzecz identyfikacji grobów Żydów i Romów czy też lokalne inicjatywy na rzecz pamięci.
– Zamiast stawiania sztucznego betonowego parobka w Berlinie za miliony, powinniśmy posunąć naprzód identyfikację dotychczas nieznanych grobów ofiar Shoah, zagłady Sinti i Romów oraz wszystkich ofiar niemieckiej okupacji w Polsce – ocenia w rozmowie z DW Kamil Majchrzak. I podkreśla: żaden pomnik i rytuały nie mogą zastąpić odszkodowań i zadośćuczynienia.