O trwających właśnie wyborach do Dumy Państwowej w Rosji, szansach poszczególnych partii i powrocie do systemu mieszanego w ordynacji rozmawiamy z Markiem Menkiszakiem, kierownikiem Zespołu Rosyjskiego w Ośrodku Studiów Wschodnich.
Telewizja Republika: Nadchodzące wybory raczej nie zmienią partii rządzącej w Rosji. Czy jednak jest szansa na zmiany w opozycji, czy jest szansa, by w Dumie znalazł się ktoś spoza tzw. opozycji systemowej? Czy komuniści z KPFR mogą liczyć na taki lub podobny wynik jak w roku 2011?
Marek Menkiszak, kierownik Zespołu Rosyjskiego w Ośrodku Studiów Wschodnich: Jedna Rosja jest tzw. partią władzy czyli strukturą, do której zapisują się wysocy urzędnicy szczebla centralnego i regionalnego. Trudno ją jednak nazwać partią rządzącą ponieważ w Rosji nie funkcjonuje (jak to było w Związku Radzieckim) system partyjnej nomenklatury. Główną rolą partii jest zapewnienie całkowitej politycznej kontroli Kremla nad parlamentem, który jest instytucją fasadową, zwykłą maszynką do głosowania.
Żeby ten mechanizm funkcjonował potrzebne są odpowiednie wyniki wyborów parlamentarnych, które nie są w Rosji ani wolne, ani uczciwe. Proces jest kontrolowany przez władze już na etapie rejestracji partii politycznych (nie każda jest dopuszczana), rejestracji ich kandydatów w wyborach (część jest eliminowana pod różnymi pretekstami), kampanii wyborczej (prawdziwa opozycja napotyka szykany i ma bardzo ograniczony dostęp do mediów, które promują partie lojalne wobec Kremla). Wreszcie stosowane są różne techniki fałszowania wyników lub wpływania na nie - od zbiorowego i przedterminowego głosowania do prymitywnego dosypywania kart wyborczych i fałszowania protokołów. Obserwacja wyborów jest bardzo utrudniona, a niezależna weryfikacja wyników praktycznie niemożliwa.
W konsekwencji oficjalnie ogłoszone wyniki wyborów nie odzwierciedlają prawdziwych poglądów i postaw społecznych. Co najwyżej mogą pokazywać pewne trendy - zwiększanie lub zmniejszanie poparcia dla władz. Z tego powodu nie są one obojętne dla władz, które są bardzo przeczulone w okresie wyborczym, pamiętając powyborcze protesty w 2011 r.
Realna opozycja polityczna (nie są nią pseudoopozycyjne partie lojalne wobec Kremla takie jak Komunistyczna Partia FR, nacjonalistyczne LDPR czy Rodina czy lewicowa Sprawiedliwa Rosja) nie ma szans na uzyskanie znaczącej reprezentacji w parlamencie. Po pierwsze dlatego, że jest rozdrobniona, słaba i nie cieszy się poważnym poparciem społecznym. Po drugie z uwagi na wyżej opisane mechanizmy fałszowania wyników i wpływu na nie. Wielkim sukcesem byłoby dla opozycji (partii Parnas i Jabłoko) wprowadzenie pojedynczych osób do parlamentu na miejsca wybierane w wyborach większościowych w okręgach jednomandatowych. Ale będzie to bardzo trudne. W głosowaniu proporcjonalnym na listy partyjne, gdzie obowiązuje 5 % próg wyborczy, opozycja nie ma żadnych szans. Chybac że Kreml zdecyduje inaczej.
Komuniści, z uwagi na kryzys gospodarczy, mogą nieco poprawić swoje wyniki (w 2011 r. oficjalnie 19,2 %, realnie znacznie więcej) ale to nie ma znaczenia bo nie wpłynie to na realną kontrolę polityczną Kremla nad parlamentem. W kluczowych kwestiach KPRF i tak głosuje według instrukcji z administracji prezydenta.
Po raz pierwszy urzędująca jeszcze Duma pełniła swoją kadencję 5 lat. Czy miało to jakikolwiek wpływ na polityczny obraz parlamentu w Rosji?
- Przedłużenie kadencji Dumy Państwowej z 4 do 5 lat było zabiegiem wizerunkowym mającym usprawiedliwić wydłużenie kadencji prezydenta FR z 4 do 6 lat. Na system polityczny nie miało to żadnego wpływu poza zmniejszeniem częstotliwości wyborów, które - mimo iż kontrolowane przez władze - zawsze są okresem podwyższonego politycznego ryzyka. Na obraz parlamentu to nie wpłynęło bo, jak głosi teza sformułowana w 2003 roku przez ówczesnego przewodniczący Dumy Państwowej Borysa Gryzłowa: parlament to nie jest miejsce na dyskusję.
Co będzie oznaczał powrót ordynacji do systemu mieszanego? Czy podjęta w 2012 r. ustawa o partiach w Rosji znacząco wpłynęła na obraz rosyjskiej polityki, czy było to działanie jedynie fasadowe?
- To są dwie różne kwestie. Zmiana ordynacji wyborczej z czysto proporcjonalnej na mieszaną (połowa z 450 deputowanych do Dumy Państwowej jest teraz wybierana w głosowaniu na listy partyjne, a druga połowa - w głosowaniu w okręgach jednomandatowych) potencjalnie może sprzyjać niewielkiemu wzrostowi formalnego pluralizmu partyjnego w parlamencie, w praktyce jednak to narzędzie mające zwiększyć reprezentację partii władzy Jednej Rosji i umocnić polityczną kontrolę nad parlamentem. Kreml uznał, że łatwiej skłonić ludzi do głosowania na znane w regionach czy w ogóle szerzej znane osoby lojalne politycznie, ale nie należące formalnie do partii władzy lub nieafiszujące się taką przynależnością niż do głosowania na listy Jednej Rosji w wyborach proporcjonalnych. Na system władzy to nie wpływa, ale może nieznacznie poprawić wizerunek Kremla.
Natomiast znowelizowana ustawa o partiach politycznych formalnie ułatwia proces rejestracji partii, w praktyce jednak decyduje o tym wola polityczna Kremla realizowana za pośrednictwem organów administracji i kontrolowanych przez władze sądów. Spośród działających legalnie partii 74 spełniają warunki udziału w obecnych wyborach parlamentarnych, ale tylko 14 z nich zdecydowało sie wystartować i tylko dwie (partia Parnas i partia Jabłoko) można potraktować jako opozycyjne, przy czym ta ostatnia jest bardzo umiarkowana w krytyce władz.
O ostatnich wyborach na Białorusi mówiło się jako o wyborach „liberalnych” jak na realia tego kraju. Tymczasem Rosja zaostrza reżimy związane z udziałem obserwatorów i dziennikarzy. Co kryje się za tymi działaniami? Czy można traktować je jako kontrę m.in. do zwiększonych swobód w zakresie rejestrowania partii politycznych?
- Musimy pamiętać, że w obydwu wymienionych państwach mamy do czynienia z polityczną wirtualną rzeczywistością. Mimo iż pewne instytucje i procedury nazywają się tak samo jak w państwach demokratycznych, to polityczne realia są całkowicie odmienne. Zarówno w Rosji, jak i na Białorusi nie ma prawdziwego pluralizmu politycznego, prawdziwych wyborów i prawdziwych parlamentów. Dlatego kiedy autorytarne władze z jakichś przyczyn, na ogół wizerunkowych czy, jak na Białorusi, także ekonomicznych (pozorowania niewielkiej liberalizacji dla polepszenia stosunków z Zachodem i przyciągnięcia zachodniego kapitału) decydują się na dopuszczenie do parlamentu pojedynczych opozycjonistów, to mamy do czynienia jedynie z listkiem figowym.
Sprzeczność pomiędzy "liberalizacją" a zaostrzeniem kontroli (np. jak w Rosji utrudnieniem obserwacji wyborów) jest tylko pozorna. Obydwa działania służą wzmocnieniu autorytarnego systemu i utrzymaniu politycznej kontroli nad procesem wyborczym. Poszczególne rozwiązania proceduralne i instytucjonalne mogą się zmieniać ale ich istota i ogólny efekt pozostaje taki sam. Nie ma zatem sensu zbytnio sie tym ekscytować.
W przypadku Rosji jest w tym pewien aspekt psychologiczno-polityczny. Władimir Putin i jego koledzy dobrze pamiętają swoje zaskoczenie i początkowy strach, gdy po wyborach parlamentarnych w grudniu 2011 r. doszło do dużych antykremlowskich demonstracji w Moskwie i mniej licznych w kilkunastu innych miastach. Formalnym ich pretekstem było fałszowanie wyników, choć faktycznie były w dużym stopniu wyrazem frustracji części wielkomiejskiej klasy średniej z powodu ogłoszenia decyzji Putina o powrocie na stanowisko prezydenta. Jednak to nie fałszowanie było wówczas znacząco większe, ale mobilizacja środowisk niezależnych w akcji obserwacji wyborów, która pozwoliła zebrać największe od lat dowody fałszerstw. Dlatego obecnie, mimo iż analiza postaw społecznych prowadzi do wniosku, że mamy do czynienia z polityczną apatią, a nie opozycyjną mobilizacją w społeczeństwie, władze "dmuchają na zimne". Stąd biorą się działania utrudniające obserwację (np. przez obowiązek przejścia obserwatorów przez długotrwałą procedurę rejestracji) czy presja na ośrodki badania opinii publicznej (niezależne Centrum Lewady zostało właśnie zobowiązane do wpisania na listę tzw. agentów zagranicznych). W obydwu przypadkach chodzi o to, aby społeczeństwo nie było świadome skali fałszerstw wyborczych.
Czy Jedna Rosja ma szansę na lepszy wynik niż w roku 2011?
- Partia Jedna Rosja jest skazana na sukces w wyborach, czyli uzyska zdecydowanie najwyższą liczbę głosów i zapewne ponad połowę miejsc w Dumie Państwowej. Pytanie, czy wedle oficjalnych wyników uzyska tylko nieco mniej niż w 2011 r. (oficjalnie 49,3 %, realnie być może nawet dwukrotnie mniej), co będzie sukcesem, czy poniżej 40 %, co będzie można potraktować jako porażkę. Rezultat zależy jednak nie tylko od nastrojów społecznych, które nie są najlepsze z powodu kryzysu, ale też od poziomu fałszowania wyników na poziomie regionalnym i centralnym. Do tego spora część rosyjskiego społeczeństwa traktuje wybory jako pusty rytuał i nużący obowiązek, który jednak należy wypełnić, żeby zademonstrować polityczną lojalność i uniknąć potencjalnych kłopotów, najlepiej głosując przy tym na partię władzy.
Ponadto warto pamiętać o tym, że władze, de facto naruszając konstytucję, przyspieszyły termin tegorocznych wyborów parlamentarnych, przenosząc je z połowy grudnia na połowę września. Formalnie po to, aby połączyć je z tzw. jednolitym dniem głosowania w części regionów. Faktycznie, aby utrudnić opozycji prowadzenie kampanii wyborczej (wypadającej latem), zdążyć przed tradycyjnym jesiennym pogorszeniem nastrojów społecznych oraz zwłaszcza dla zmniejszenia frekwencji w wyborach w dużych miastach - część osób jest jeszcze na urlopach - co działa na korzyść Jednej Rosji i na niekorzyść opozycji (statystycznie na ugrupowania opozycyjne głosują w większym stopniu - bardziej mobilne - osoby lepiej wykształcone i lepiej sytuowane z dużych miast).
Rozmawiał Michał Dzierżak