Angela Merkel, która tak chętnie upomina się o poszanowanie wolności słowa w Polsce czy na Węgrzech, we własnym kraju od miesięcy wspiera dyktaturę politycznej poprawności - pisze Agnieszka Ewa Wolska na portalu euroislam.pl.
Oto Fragment:
akby tego było mało, podległe Merkel ministerstwo sprawiedliwości planuje teraz wprowadzenie „chińskiego modelu” cenzury w internecie z drakońskim karami finansowymi za rozpowszechnianie tzw. fake news i hejtu.
„Żyjemy znowu jak w czasach faszystowskiej dyktatury według wzoru znanego z 1933 roku. Różnica polega tylko na tym, że dzisiejsi „naziści” to opętani ideą pomocy uchodźcom „Gutmenschen” („dobrzy ludzie”, „poczciwcy” – tłum.) oraz aspołeczni i zanarchizowani „antyfaszyści”. Kto odważy się powiedzieć niewygodną prawdę, jest prześladowany. Pani Merkel i jej otoczenie nagminnie łamią prawo, wspierają obywatelską denucjację, finansują kontrolujące przekonania instytucje, w których nierzadko byli współpracownicy STASI pełnią kierownicze funkcje” – napisała w pożegnalnym eseju pt. „Ten kraj jest bezpowrotnie stracony” liberalna publicystka, bloggerka Susane Kablitz. 12 lutego tego roku Kablitz odebrała sobie życie.
Wizje liberalnej publicystki, w których m.in. byli funkcjonariusze zbrodniczej NRD-owskiej policji politycznej stają się gorliwymi tropicielami prawicowego ekstremizmu, to dziś niemal stały element życia publicznego w RFN, o czym na łamach Euroislamu pisaliśmy także w ubiegłym roku.
Wystarczy przyjrzeć się bliżej utworzonej przed rokiem inicjatywie ds. kontroli w internecie „Die Initiative für Zivilcourage Online” (Inicjatywa odwagi cywilnej – online) – stawiającej sobie za cel „walkę z ekstremizmem i hejtem w sieci”.
Facebook wyraził zgodę na tego rodzaju praktyki w stosunku do własnych użytkowników, ulegając osobistym naciskom ze strony kanclerz Merkel jak i innych przedstawicieli obecnego rządu CDU/CSU i SPD.
Koordynację przedsięwzięcia powierzono berlińskiej Fundacji Antonio-Amadeu (Amadeu-Antonio Stiftung) wyspecjalizowanej w tropieniu tzw. „prawicowego ekstremizmu”. Fundację, mającą do dyspozycji budżet w wysokości 1,5 mln euro, założyła córka NRD-owskich aparatczyków Anetta Kahane, wcześniej m.in. aktywna jako rzecznik władz Berlina do spraw obcokrajowców. Gdy wyszło na jaw, że w okresie NRD, pracując jako tłumaczka, donosiła na znajomych oraz prominentów ze świata kultury i nauki, została zmuszona do ustąpienia z tej funkcji.
Fundacja kierowana przez Anette Kahane uaktywniła się w momencie otwarcia niemieckich granic i masowego napływu islamskich migrantów, tropiąc zwłaszcza przejawy „islamofobii” oraz hejtu w stosunku do uchodźców. Wykreowana przez Antonio-Amadeu „Sieć przeciwko nazistom”, od miesięcy należy do specjalnego sztabu kryzysowego, jaki do zwalczania „mowy nienawiści” powołał minister sprawiedliwości Heiko Maas (SPD), a sama Kahane należy do ścisłego grona ekspertów doradzających ministrowi.
Walka z „islamofobią” i mową nienawiści wobec tzw. uchodźców stała się w RFN intratnym biznesem. Jego mechanizmy opisywał niedawno na swoich lamach, zresztą z pełną aprobatą, tygodnik „Der Spiegel” (nr 7/2017) na przykładzie „Jugnedschutz.net” (Straż młodzieży) z Moguncji. Zadaniem tej powołanej 8 lat temu inicjatywy była pierwotnie wyłącznie ochrona dzieci i młodzieży przed pornografią i seksualnym mobbingiem w sieci. Jeszcze do niedawna, jak podaje „Spiegel”, jednostka każdego roku „musiała drżeć z obawy, czy otrzyma dostateczne finansowe wparcie ze strony państwa na swoją statutową działalność”. Dziś, jako wyspecjalizowana grupa do zwalczania „mowy nienawiści”, nie tylko może cieszyć się pewnymi etatami dla swych pracowników, ale stała się także ciałem opiniotwórczym dla minister d/s. rodziny Manueli Schwesing (SPD). Szef „Jungentschutz.net” Friedmann Schindler niedawno był zaproszony przez Schwesing do Berlina, by przestawić swój „Raport na temat ekstremizmu i neonazizmu w internecie”.
Złudzeń co do charakteru tej działalności wspieranej przez berlińskie elity i publiczne media nie pozostawia czołowy w Niemczech krytyk islamu, pochodzący z Libanu dziennikarz Imad Karim: „Nigdy w życiu nie spotkałem owych mitycznych nazistów, przed którymi mnie od lat tak ostrzegają niemieckie media” – skomentował ironicznie w wywiadzie dla jednego z prywatnych nadawców. Karim wskazał, że te same media, szukające wszędzie prawicowych radykałów, niechętnie piszą o tym, że blisko 80 procent wszystkich podpaleń domów dla azylantów, do jakich dotąd doszło w RFN, wcale nie miało podłoża rasistowskiego, lecz zostało spowodowane, często umyślnie, przez samych „uchodźców”.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Gembicka: Tusk pręży muskuły i mówi, że nie wpuści migrantów, a za plecami Polaków zgadza się na wszystko
Ujawniamy! To im Sutryk zafundował studia. ZOBACZ!
Nitras wzywa imienia Jezus na wieść o zatrzymaniu Sutryka
Mocny komentarz Obajtka ws. wyników Orlenu: to niszczenie naszego narodowego koncernu