Wybory do hongkońskiej Rady Ustawodawczej miały się odbyć w niedzielę, ale 31 lipca propekińska szefowa administracji regionu Carrie Lam przesunęła je o rok z powodu nawrotu pandemii koronawirusa. Według opozycji rząd używa kryzysu jako wymówki, by uniemożliwić jej zwycięstwo wyborcze.
W niedzielę około 2 tys. policjantów rozlokowano na Półwyspie Koulun, podczas gdy setki demonstrantów machały plakatami i skandowały popularne antyrządowe hasła, takie jak „Wyzwolić Hongkong”, „Oddajcie mi mój głos” i „Skorumpowani gliniarze”, które są zabronione w związku z nowym prawem o bezpieczeństwie państwowym, narzuconym Hongkongowi w maju przez Pekin.
W oświadczeniu opublikowanym na Facebooku policja poinformowała, że aresztowano co najmniej 289 osób, w większości za udział w nielegalnym wiecu.
Wieczorem władze Hongkongu potępiły „nielegalne i samolubne czyny” protestujących. „Priorytetem dla Hongkongu jest teraz zjednoczenie i wspólna walka z wirusem” - powiedział rzecznik rządu.
Władze ChRL zaczęły tłumić sprzeciw mieszkańców Hongkongu po siedmiu miesiącach masowych i często gwałtownych antyrządowych protestów, które wstrząsnęły miastem w 2019 roku. W bieżącym roku praktycznie wszystkie zgromadzenia zostały zakazane, a władze powołują się zarówno na obawy dotyczące bezpieczeństwa, jak i na walkę z Covid-19.
Specjalni sprawozdawcy ONZ ostrzegli w piątek, że powszechnie krytykowane prawo o bezpieczeństwie państwowym stanowi zagrożenie dla wolności i prawa do protestu w byłej kolonii brytyjskiej. Władze Hongkongu twierdzą, że nie wpłynęło ono jednak na swobody wypowiedzi i zgromadzeń gwarantowane zgodnie z zasadą „jeden kraj, dwa systemy”, ustanowioną po przekazaniu regionu Chinom w 1997 roku.