W ciągu niecałego miesiąca, z oczekiwanego w tym roku największego przypływu zagranicznych turystów w historii Hiszpanii (prawie 84 mln w 2019 r.), nastąpił powrót do poziomu roku 1948, czyli „zerowego rozwoju turystyki” - wykazują dane ministerstwa Przemysłu, Handlu i Turystyki w tym kraju. Pandemia zmusiła do zawieszenia działalności całego sektora turystycznego, który w 2019 r. wygenerował ponad 92 mld euro.
Resort podkreśla, że powrotowi do „normalności” będzie towarzyszyć utrzymywanie dystansu społecznego, unikanie zbiorowisk i rezygnowanie z dalekich podróży, a to oznacza skierowanie się na wieś, do małych miasteczek, do korzeni.
– To lato będzie inne pod każdym względem - powiedział ekspert historii turystyki z Uniwersytetu Króla Jana Karola, Ruben Jose Perez Redondo, cytowany przez dziennik „El Confidencial” – Najprawdopodobniej na plażach nie będzie turystów zagranicznych, nie będzie tłumów. My także nie pojedziemy za granicę”.
Według Pereza, Hiszpanie być może wyjadą tego lata tylko na krótkie pobyty wewnątrz kraju: na plaże, w góry, w odwiedziny do rodziny i przyjaciół w wioskach, jak w latach 50 ub. wieku.
Ekspert przypomniał, że właśnie w tamtej dekadzie zapełniły się hiszpańskie plaże, wtedy także podwoiła się liczba hoteli. W w 1952 r. przyjęły one milion turystów, potem 2,5 mln w 1955 r., 6 mln w 1960 r., 14 mln w 1965 r. i 24 mln w 1970 r.