Unia Europejska chce, żeby funkcjonariusze Frontexu byli obecni na granicy polsko-białoruską – wynika z nieoficjalnych doniesień z Burkseli. Jest to reakcja unijnej administracji na informacje o śmierci migrantów usiłujących nielegalnie przekroczyć polską granicę.
Jak informuje RMF 24, UE oczekuje także większej transparentności. „Będziemy nadal oferować polskim władzom wsparcie europejskie. Skontaktujemy się z polskimi władzami, aby omówić sposoby zapobiegania takim incydentom w przyszłości” – przekazał natomiast oficjalnie rzecznik Komisji Europejskiej.
Bruksela winą za zaistniałą sytuację obarcza w głównej mierze reżim Aleksandra Łukaszenki, który wywiera presję migracyjną na UE. „Próby instrumentalizacji ludzi stworzyły trudną sytuację dla polskich władz” - przyznaje rzecznik KE.
Jednak śmierć migrantów zaniepokoiła władze w Brukseli. Unia chciałaby większej przejrzystości, a więc dostępu mediów i organizacji pozarządowych do regionów przygranicznych, w których wprowadzono stany wyjątkowy. Jak informuje radio, wkrótce mają zostać w tej sprawie podjęte rozmowy ze stroną polską.
Ponadto Unia Europejska chce, żeby na polsko-białoruskiej granicy pojawili się funkcjonariusze Frontexu, czyli Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej. „Logiczne jest, że skoro jest to zewnętrzna granica Unii, to jest tam także rola dla unijnej agencji” - informuje RMF 24, powołując się na źródła w Brukseli.
Agencja już wyraziła gotowość do udzielenia takiej pomocy. „Frontex przedstawił polskim władzom swoją gotowość, żeby pomóc i ułatwić zarządzanie europejskimi granicami zewnętrznymi” - potwierdził rzecznik KE. Jak przypomina KE, Frontex już skutecznie wspiera Litwę i Łotwę, które również odczuwają skutki kryzysu migracyjnego, wywołanego przez władze w Mińsku.
Jak już pisaliśmy wcześniej, w niedzielę znaleziono zwłoki osób, które próbowały nielegalnie przekroczyć granicę. Po polskiej stronie odkryto trzy ciała, z informacji Straży Granicznej wynika, że po stronie białoruskiej zmarła jedna osoba. Z kolei z informacji przekazanych przez ministra spraw wewnętrznych Mariusza Kamińskiego wynika, że w przynajmniej jednym przypadku mogło dojść do otrucia.
– Są prowadzone badania toksykologiczne potwierdzające, czy rzeczywiście mogło to mieć wpływ na te tragiczne okoliczności. Takie informacje uzyskaliśmy, będziemy je weryfikowali, czy osoba ta otrzymała pigułkę od umundurowanego członka białoruskich służb – powiedział Kamiński.