Trwa katastroficzny tydzień dla Kalifornii. Pożary - klęska żywiołowa
Pasmo katastroficznych zdarzeń w tym najbardziej zaludnionym w USA stanie wydaje się nie mieć końca. Wczoraj miało miejsce trzęsienie ziemi, co prawda 4.2 w skali Richtera, ale odczuwane było o wiele bardziej też z racji tego, że ludzie zaczynają tracić nerwy z powodu od kilku tygodni narastającej liczby pożarów i zanieczyszczonego powietrza. Przez cały tydzień w powietrzu unosił się trujący smog a mieszkańcy otrzymywali ostrzeżenia przed przebywaniem na zewnątrz.
Małgorzata Schultz, korespondentka mediów niezależnych (TV Republika) w USA, w sobotę po południu czasu lokalnego była naocznym świadkiem wybuchu kolejnego pożaru w jednym z parków miejskich Los Angeles.
- Podczas przejażdżki przez miasto, usłyszałam syreny wozów straży pożarnej a za chwile pojawił się gęsty dym. Potem przed moimi oczyma powstał wybuch a pożar rozprzestrzeniał się bardzo szybko, docierając do ulicy. Strażacy bardzo szybko działali próbując opanować sytuację. Po kilku sekundach nadleciał helikopter, ale cały czas buchały w niebo tumany gęstego dymu. Scena zupełnie jak z filmu, czułam żar ognia, było to przerażające i ukazywało moc oraz prędkość z jaką rozprzestrzenia się ogień - dodaje Schulz.
W tym roku spłonęło w Kalifornii ponad 4 miliony hektarów lasu, a jest to dopiero początek sezonu podczas, którego odnotowuje się
najwięcej tego typu incydentów.