Na Bliskim Wschodzie nikt nie używa języka pokoju. Wciąż rozbrzmiewa jedynie mowa przemocy, siły i politycznych interesów. Wskazuje na to kard. Bechara Butros Raï komentując znaczną eskalację przemocy, do jakiej dochodzi w ostatnich dniach w Syrii.
Zamiast kontynuować i intensyfikować działania militarne światowe potęgi powinny w końcu postawić na język dialogu i pokojowych negocjacji. W przeciwnym wypadku pokój w Syrii pozostanie jedynie odległym marzeniem – wskazuje maronicki patriarcha. Kard. Raï przypomina, że to co się dzieje w tym bliskowschodnim kraju negatywnie odbija się m.in. na sąsiednim Libanie. Podkreśla, że nie wolno dopuścić do tego, aby Liban stał się areną wojny między mocarstwami bliskowschodnimi. Przyznaje, że sytuacja w jego kraju jest krytyczna. Iran za pośrednictwem Hezbollahu w wielkim stopniu miesza się w wewnętrzne sprawy Libanu, a liczna obecność uchodźców syryjskich na tym terenie narusza jego równowagę demograficzną.
Apelujemy do sumień przywódców politycznych trzymających w rękach przyszłość tego regionu i wzywamy ich, by odrzucili militarne rozwiązanie i postawili na „język pokoju” budowany za pomocą kanałów dyplomatycznych – podkreśla maronicki patriarcha Libanu. Kard. Raï przestrzega, że obecna, i tak już dramatyczna sytuacja, może totalnie wymknąć się spod kontroli i napędzić „oszalałą spiralę przemocy”. Patriarcha ze smutkiem stwierdza, że serca światowych przywódców zdają się być totalnie zatwardziałe na dokonujący się dramat i cierpienie milionów niewinnych Syryjczyków. Wzywa do zintensyfikowania modlitwy o pokój dla Syrii i całego regionu Bliskiego Wschodu.