Nadciąga polityczne trzęsienie ziemi. Rumunia może zatrząść lewicową Brukselą

Nadchodzące wybory prezydenckie w Rumunii mogą doprowadzić do rewolucji politycznej w całej Unii Europejskiej. Coraz większe poparcie dla antysystemowego kandydata budzi panikę w zdominowanej przez lewicowo-liberalne elity Brukseli.
Bruksela drży na myśl o zwycięstwie Simiona
Brukselskie salony polityczne nie ukrywają swojego strachu przed tym, co może się wydarzyć w Rumunii już 4 maja. Jak donosi „Politico”, to nie tylko kolejne wybory w państwie członkowskim Unii — to potencjalny przełom, który może zagrozić całemu projektowi europejskiemu.
Lider prawicowego AUR George Simion jest na fali wznoszącej. Nie tylko odziedziczył elektorat po zdyskwalifikowanym Călinie Georgescu, ale sam zbudował silną bazę wśród młodszych i uboższych wyborców. Co więcej, zdobywa poparcie wśród rumuńskiej diaspory, która dotąd konsekwentnie była ignorowana przez brukselskich urzędników
Simion nie kryje swojego podziwu dla Donalda Trumpa i Giorgii Meloni, a jego hasła — „Rumunia na pierwszym miejscu” i planowana konfrontacja z Komisją Europejską — uderzają w samo serce programu eurokratów, przyzwyczajonych do dyktowania kierunków polityki narodowej z poziomu unijnych instytucji.
Lewicowy establishment na krawędzi
Z punktu widzenia brukselskich elit, każdy możliwy scenariusz drugiej tury, w którym pojawia się Simion, oznacza kryzys legitymizacji ich ideologii. Lewicowo-liberalny konsensus, przez lata narzucany państwom członkowskim, może zostać zburzony jednym wyborczym zwycięstwem. Dlatego Bruksela „ogląda te wybory zza sofy” .
Pojedynek Simiona z liberalnym burmistrzem Bukaresztu Nicușorem Danem może zakończyć się zwycięstwem kandydata suwerenistycznego. Sondaże dają mu już dziś 54 procent głosów. Jeszcze bardziej niepokojący dla unijnego establishmentu jest potencjalny finał z byłym premierem Victorem Pontą, który również prowadzi kampanię pod hasłami „suwerenności” i „ochrony interesu narodowego”.
Czas buntu peryferii?
Coraz więcej obywateli Unii, zwłaszcza z Europy Środkowo-Wschodniej, zaczyna dostrzegać, że interesy Brukseli nie są ich interesami. Rumuńskie wybory to tylko jeden z symptomów szerszego zjawiska — zmęczenia dyktatem lewicowo-liberalnych elit, które nie potrafią rozwiązać realnych problemów społecznych i ekonomicznych, ale za to chętnie zajmują się inżynierią społeczną i cenzurą pod pretekstem walki z dezinformacją.
Simion i podobni kandydaci — mimo kontrowersji — trafiają do ludzi, którzy czują się pozostawieni na marginesie globalistycznego porządku.
Bruksela traci kontrolę
Jak pokazuje sytuacja w Rumunii, Bruksela przestaje być politycznym hegemonem. Próby marginalizacji sił patriotycznych i suwerenistycznych nie przynoszą oczekiwanych efektów — wręcz przeciwnie, skutkują przeciwną mobilizacją społeczną.
Jeśli Simion zwycięży, może stać się symbolem „rumuńskiego przebudzenia” — pierwszego z wielu ciosów wymierzonych w lewicowo-liberalny bastion w sercu Unii Europejskiej.
Źródło: Republika, politico.eu
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X
Najnowsze

Podkarpackie: Niemal 200 interwencji strażaków. Wojsko ma pomagać w usuwaniu skutków ulewy

Historia i współczesność Drogi Krzyżowej w Polsce i na świecie

Mistrz olimpijski Ahmed Hafnaoui zawieszony! Dopingowy incydent wykluczył go z rywalizacji
