Bank Francji obniżył prognozę wzrostu gospodarczego w IV kwartale z 0,4 do 0,2 procent PKB. Francuski bank centralny jako przyczynę podał między innymi toczące się w listopadzie i grudniu dotkliwe protesty tak zwanych żółtych kamizelek.
Jak podaje instytucja, w wyniku niepokojów społecznych na ulicach ucierpiał rynek usług - między innymi restauracje, warsztaty samochodowe i transport publiczny. Wcześniej minister finansów Bruno Le Maire mówił, że protesty były "katastrofalne" dla francuskiej gospodarki. Jak podkreślał, ucierpiało wielu drobnych przedsiębiorców, których sklepy niszczono i plądrowano w trakcie protestów.
W prognozach na ten rok Bank Francji szacował, że przez cały 2018 rok gospodarka będzie się rozwijała w tempie 1,7 procent PKB. Teraz to prawie niemożliwe - w pierwszym i drugim kwartale było to 0,2 procent, a w trzecim - 0,4 procent.
Protesty "żółtych kamizelek" odbywały się cyklicznie przez 4 ostatnie weekendy. Demonstrujący domagają się przede wszystkim rezygnacji z opłaty paliwowej. Podczas protestów w ostatnią sobotę w Paryżu podpalano samochody, budowano barykady na ulicach i wybijano szyby.
Zamknięta była Wieża Eiffla i główne muzea, a także wiele stacji metra. W sobotę przeciwko polityce prezydenta i wzrastającym kosztom utrzymania protestowało w całej Francji około 136 tysięcy osób. W Paryżu 135 osób zostało rannych. Do zamieszek doszło też w wielu innych miastach. Ogółem zatrzymano 1723 osoby, z których 1220 zostało tymczasowo aresztowanych.
Na 10:00 w związku z kryzysem planowane jest spotkanie prezydenta ze związkowcami i pracodawcami. O godzinie 20:00 Emmanuel Macron ma wygłosić orędzie do narodu.