Popacie impeachmentu Trumpa. Prezydent formalnie oskarżony o "podżeganie do nienawiści"
Izba Reprezentanów formalnie oskarżyła prezydenta USA Donalda Trumpa o podżeganie do buntu. Na tej podstawie przegłosowano przez niższą izbę amerykańskiego Kongresu wniosek o impeachment. Media donoszą jednak, że procedura najprawdopodobniej nie zostanie doprowadzona do końca, ponieważ kadencja Trumpa kończy się 20 stycznia w południe amerykańskiego czasu wschodniego.
Impeachment Trumpa poparło 232 kongresmenów, w tym 222 Demokratów (jeden z nich to były Republikanin) i 10 Republikanów. Przeciw głosowało 197 Republikanów. Wyniki głosowania oznaczają, że Trump został pierwszym w historii Stanów Zjednoczonych prezydentem, przeciwko któremu dwukrotnie wszczęto procedurę impeachmentu (pierwszy raz miało to miejsce w grudniu 2019 r.).
Konflikt interesów
Przewodniczący republikańskiej większości w Senacie Mitch McConnell ogłosił, że nie zamierza zwoływać dodatkowego posiedzenia izby w celu debatowania nad impeachmentem. Oznacza to, że najprawdopodobniej prezydent pozostanie na swoim stanowisku do końca kadencji.
Uchwalenie impeachmentu uniemożliwiłoby jednak Donaldowi Trumpowi ponowne ubieganie się o stanowisko przywódcy USA.
Przyczyna
Jedyny artykuł impeachmentu głosi, że Trump został oskarżony o „podżeganie do buntu” poprzez sprowokowanie aktów przemocy przeciw władzom Stanów Zjednoczonych, co miał uczynić w czasie przemówienia na wiecu przed Białym Domem na krótko przed zajściami na Kapitolu. Trumpa oskarżono o „próbę przeprowadzenia puczu” i kierowanie „atakiem tłumu na Kapitol".
Choć kadencja Donalda Trumpa kończy się 20 stycznia w południe amerykańskiego czasu wschodniego, to zdaniem demokratycznych kongresmenów impeachment jest konieczny, by zapobiec jego prezydenturze w przyszłości.
– Wiemy, że prezydent Stanów Zjednoczonych podżegał do tego buntu, tej zbrojnej rebelii przeciw naszemu krajowi. Musi odejść, stanowi oczywiste i autentyczne zagrożenie dla kraju, który wszyscy kochamy – mówiła przewodnicząca Izby, Nancy Pelosi.
Słowo przeciwko słowu
Kongresmeni republikańscy przekonywali, że twierdzenie o konieczności usunięcia Trumpa ze względu na zagrożenie przemocą jest niewiarygodne, ponieważ w ciągu niespełna siedmiu dni, jakie pozostały do przekazania władzy, Demokraci nie będą w stanie doprowadzić do impeachmentu – mimo łamania pewnych zasad, np. rezygnacji z przesłuchania prezydenta czy świadków. – Demokraci odbierają policji finansowanie, jeśli tylko skutki odczuwają nie ich miasta, atakowane są nie ich domy, nie ich firmy – mówiła Greene. Przekonywała, że to przedstawicieli wspomnianej partii należy usunąć z życia społecznego z powodu roli, jaką pełnią w podżeganiu do przemocy politycznej.Kongresmeni GOP (Grand Old Party) różnili się od Demokratów również w ocenie działań służb w czasie wydarzeń na Kapitolu. – Musimy wiedzieć, dlaczego zawiódł aparat bezpieczeństwa i co zrobić, by się to nie powtórzyło – podkreślał Jason Smith z Missouri. Głos sprzeciwu
Niektórzy z Republikanów przyznawali, że prezydent ponosi pełną odpowiedzialność za wydarzenia sprzed tygodnia. – Powinien był natychmiast potępić tłum, gdy zobaczył do czego to zmierza – ocenił lider republikańskiej frakcji w Izbie Reprezentantów Kevin McCarthy.
Po przegłosowaniu w Izbie Reprezentantów artykuł impeachmentu trafi do Senatu, w którym Republikanie stanowią większość. Już wiadomo, że izba wyższa Kongresu nie zajmie się nim w tym tygodniu.