Przejdź do treści

„Pani Merkel, (…) ma pani dłonie lepkie od krwi”

Źródło: twitter

Pani Merkel, proszę ustąpić, ma pani dłonie lepkie od krwi – taki apel w ostatni piątek wystosowała do kanclerz Niemiec czwórka deputowanych do Bundestagu z Alternatywy dla Niemiec (AfD). Przewodnicząca klubu poselskiego AfD, Alice Weidel, domaga się wprost ustąpienia całego rządu. Niby nic nowego, „alternatywni” są znani ze swojej niechęci do Angeli Merkel i nie przepuszczą żadnej okazji, by jej to okazać. A jednak tym razem jest inaczej – sprawa morderstwa nastolatki Susanne F. przez imigranta z Iraku rozgrzała do czerwoności nie tylko przeciwników polityki Merkel.

22 maja 2018 r., 14-letnia Susanne F. jedzie z rodzinnej Moguncji do oddalonego o kilkanaście kilometrów Wiesbaden. Ma się spotkać z przyjaciółmi i wieczorem wrócić do domu.

Kiedy dziewczyna długo nie wraca, jej matka Diana F. zaczyna się niepokoić. Otrzymuje od Susanne wiadomość: „Mamo, nie szukaj mnie. Pojechałam z chłopakiem do Paryża. Wrócę może za dwa, trzy tygodnie”. Informacja wzbudza podejrzenia matki, rozmawia z sąsiadami, dzieli się z nimi swoimi obawami. Uspokajają ją, że wszystko będzie dobrze. Diana jednak ma złe przeczucia, zawiadamia policję, rozpoczynają się poszukiwania.

Lokalna prasa publikuje zdjęcia dziewczyny, jej znajomi, uczniowie ze szkoły Mainz-Bretzenheim, do której uczęszcza i całkiem obcy ludzie – wszyscy szukają śladów zaginionej. Do przełomu dochodzi dwa tygodnie od zaginięcia, 6 czerwca. Susanne nie pojechała do Paryża i raczej nie napisała do matki uspokajającej wiadomości. Jej ciało przykryte ziemią, śmieciami i kawałkami drewna leży w zarośniętym krzakami dole przy torach w pobliżu Wiesbaden-Erbenheim, nieopodal ośrodka dla uchodźców. Informacja o makabrycznym odkryciu przewija się przez stacje telewizyjne, w Moguncji ludzie spontanicznie organizują zbiórkę na pogrzeb Susanne, chociaż w ten sposób chcą wesprzeć jej rodzinę.

W niedzielę zebrano już ponad 11 tys. euro, to tysiąc więcej, niż założono. – Pragniemy, by rodzina Susanne mogła ją godnie pożegnać – tłumaczą cel zbiórki jej organizatorzy. Przed szkołą Susanne płoną znicze, leżą sterty kwiatów, miasto pogrąża się w żałobie. I złości.

Gwałt i śmierć na skutek uduszenia – informuje policja, która o miejscu ukrycia zwłok dowiedziała się od 13-letniego imigranta. To on doprowadził ekipę poszukiwawczą na miejsce, wskazał dół, zeznał, że znajomy z ośrodka dla uchodźców, 20-letni Ali B., obywatel Iraku, miał twierdzić, że zamordował dziewczynę. Ali B. staje się jednym z dwóch podejrzanych, drugim jest 35-letni azylant z Turcji. Mężczyzna zostaje przesłuchany i wypuszczony na wolność. Policja nie informuje, dlaczego podjęto taką decyzję. W tym czasie wychodzi na jaw, że Ali B. już kilka dni po zaginięciu Susanne był typowany na sprawcę, ale z niewiadomych względów policja go nie zatrzymała.

W czasie gdy funkcjonariusze znajdują ciało dziewczyny, Ali B. wraz z siedmioma członkami swojej rodziny już od czterech dni jest w Iraku. Wiadomość, że podejrzany o brutalny mord imigrant mógł bez przeszkód i niezauważony przez służby opuścić Niemcy, wprawia służby i media w konsternację. Okazuje się, że rodzina Alego B. (wszyscy przybyli do Niemiec w 2015 r., ich wniosek o azyl odrzucono, ale i tak mieszkali w ośrodku dla uchodźców) poleciała do Iraku na zakupionych w internecie biletach wystawionych na fałszywe nazwisko. Policja Federalna tłumaczyła, że nie praktykuje się sprawdzania zgodności danych z biletów i paszportów przy odprawie, ponieważ jest to niezgodne z niemieckim stanem prawnym. Jak podała Deutsche Welle, podróż rodziny samolotem z Düsseldorfu do Erbilu w północnym Iraku odbyła się dzięki zastępczym dokumentom wystawionym przez konsulat generalny Iraku we Frankfurcie nad Menem. Ali B. nie cieszył się długo wolnością – w piątek 8 czerwca ujęły go kurdyjskie służby bezpieczeństwa w Północnym Iraku. Podejrzany miał się im przyznać do zarzucanej mu zbrodni. Ekstradycja poszła jak z płatka, i to mimo że Niemcy nie mają umowy ekstradycyjnej z Irakiem.


W sobotę po godz. 20 Ali B. pod eskortą Policji Federalnej wylądował na lotnisku we Frankfurcie nad Menem, a stamtąd został przetransportowany helikopterem do Wiesbaden.

 

Czytaj więcej w dzisiejszej „Gazecie Polskiej Codziennie”.

 

Od rana nowa poniedziałkowa "Codzienna" w Twoim kiosku. https://t.co/1HYRtWiDJA #GPC pic.twitter.com/6yjVCqitjM

— GP Codziennie (@GPCodziennie) 10 czerwca 2018

 

Olga Doleśniak-Harczuk/ Gazeta Polska Codziennie

Wiadomości

Klich, kierownik ambasady w USA, chyba zapomniał, jakie mamy święta

Kraków tylko dla bogatych? Za sam wjazd do miasta zapłacimy 500 złotych!

Znaleźli miejsce pochówku Wikingów dzięki badaniom DNA

Trzęsienie ziemi miało siłę 23 tysięcy bomb zrzuconych na Hiroszimę

Atak hakerski na Japan Airlines. Opóźnione loty

Żona Assada "miała go zostawić". Ma 50 proc. szans na przeżycie

Tę historię opowiedzą muzycznie. Takie rocznice trzeba czcić

Przerwane połączenie podmorskie. Tam wtedy płynęły ich statki

Potępił "skandaliczny atak" Rosji na Ukrainę. Jest zapowiedź!

Nowy Jork. Taksówka wjechała w ludzi. Co najmniej 6 rannych

Trump: Grenlandczycy chcą przyłączenia ich wyspy do Ameryki

Unia Europejska współwinna wojnie? Saryusz-Wolski ostro o Nord Stream i wsparciu Ukrainy

Tutaj nie można obchodzić Świąt Bożego Narodzenia. ZOBACZ!

Zagranica oszalała na punkcie młodych górali, którzy grali podczas pasterki w Polsce

Po zamachu na media - nielegalna TVP Info straciła 75 procent widzów

Najnowsze

Klich, kierownik ambasady w USA, chyba zapomniał, jakie mamy święta

Atak hakerski na Japan Airlines. Opóźnione loty

Żona Assada "miała go zostawić". Ma 50 proc. szans na przeżycie

Tę historię opowiedzą muzycznie. Takie rocznice trzeba czcić

Przerwane połączenie podmorskie. Tam wtedy płynęły ich statki

Kraków tylko dla bogatych? Za sam wjazd do miasta zapłacimy 500 złotych!

Znaleźli miejsce pochówku Wikingów dzięki badaniom DNA

Trzęsienie ziemi miało siłę 23 tysięcy bomb zrzuconych na Hiroszimę