Podczas ostatniego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ między przedstawicielami Waszyngtonu i Moskwy doszło do ostrego starcia. Amerykańska ambasador Nikki Haley obarczyła Rosję współodpowiedzialnością za atak chemiczny w Syrii. Przedstawiciel Rosji przekonywał, że tragedia została upozorowana i zagroził Amerykanom poważnymi konsekwencjami. Polska zdecydowanie potępiła atak na syryjskich cywilów.
Przywołując obrazy ofiar ataku w Dumie, ambasador USA Nikki Haley zarzuciła Rosji wspieranie rządu Baszara al-Asada i blokowanie działań społeczności międzynarodowej w sprawie Syrii.
- Na rosyjskich władzach, które mają na rękach krew syryjskich dzieci, nie robią wrażenia obrazy ich ofiar - powiedziała Haley.
Zastępca ambasadora Polski przy ONZ Paweł Radomski określił atak mianem eksterminacji niewinnych ludzi.
- Polska potępia ten barbarzyński atak i liczy na to, że ukaranie sprawców będzie możliwe - powiedział Radomski.
Ambasador Rosji Wasilij Niebenzja przekonywał, że nie ma żadnych dowodów na użycie broni chemicznej w Dumie i że atak został upozorowany przez rebeliantów. Niebenzja przestrzegł USA przed działaniami odwetowymi, które - jak się wyraził - mogą doprowadzić do "poważnych reperkusji".
Tymczasem w Waszyngtonie Donald Trump spotkał się dowódcami amerykańskich wojsk. Prezydent USA zapowiedział szybkie decyzje w sprawie możliwej odpowiedzi militarnej. - Nie możemy pozwolić na takie okrucieństwa - oświadczył Donald Trump.