Kultura gościnności, mentalność odrzucenia i odwołane podróże apostolskie. Papież Franciszek o rzeczywistości pandemicznej
W niedzielę papież Franciszek wyznał w wywiadzie telewizyjnym, że poczuł się w lockdownie z powodu pandemii "jak w klatce". Głowa Kościoła odniosła się również do aborcji. - Czy słuszne jest przekreślanie życia, by rozwiązać problem? Nie, nie jest. Czy słuszne jest wynajmowanie płatnego zabójcy, by rozwiązać problem? - pytał Franciszek.
- Pandemia, ubarwiła także życie papieża i jestem z tego zadowolony - przyznał Franciszek, odpowiadając na pytanie, jak zmieniła się jego codzienność. Wyjaśnił, że modląc się publicznie o ustanie pandemii, jak miało to miejsce 27 marca w Watykanie, wyrażał ból i miłość do wszystkich ludzi, a także pokazywał "nowe drogi, by pomagać sobie nawzajem".
Odwołane podróże apostolskie
- Musiałem odwołać podróże, do Papui-Nowej Gwinei i Indonezji, bo przecież nie mogę wywoływać zgromadzeń. Teraz nie wiem, czy dojdzie do podróży do Iraku, ale życie się zmieniło. Jest zamknięte, lecz Bóg pomaga wszystkim - stwierdził papież.
Wyraził przekonanie, że "klasa rządząca ma prawo do tego, by mieć różne punkty widzenia i prowadzić walkę polityczną".
- To jest prawo, by prowadzić swoją politykę - dodał.
Obecnie - jak powiedział Franciszek - "trzeba działać zawsze na rzecz jedności" i nie można się od niej "oddalać".
- Walka polityczna jest rzeczą szlachetną, partie są narzędziami. To, co jest ważne, to zamiar działania na rzecz rozwoju kraju. Lecz jeśli politycy bardziej podkreślają osobiste interesy niż wspólne, niszczą wszystko - zauważył.
- W tym momencie - mówił papież - klasa rządząca nie ma prawa powiedzieć: "ja". Trzeba mówić "my" i poszukiwać jedności w obliczu kryzysu. Kiedy już on minie, niech każdy wraca do mówienia "ja", ale w tym momencie polityk , także osoba rządząca, biskup, ksiądz, który nie jest w stanie powiedzieć "my" , nie stoi na wysokości zadania. Musi przeważać "my", dobro wspólne wszystkich. Jedność przeważa nad konfliktem - powiedział.
Urlop od konfliktów
Według papieża "konflikty są potrzebne, ale teraz muszą wziąć urlop". Powtórzył, że należy kłaść nacisk na jedność kraju, Kościoła i społeczeństwa.
- Temu, kto mówi, że w ten sposób można przegrać wybory, ja mówię, że to nie moment na to, teraz jest czas zbiorów, to moment pokoju, a nie kryzysu, trzeba siać dobro wspólne - oświadczył Franciszek. Jak zaznaczył odnosząc się do pandemii, z kryzysu nigdy nie wychodzi się takim samym; "albo wychodzi się lepszym, albo gorszym".
W jego opinii jeśli chce się wyjść lepszym, trzeba dokonać analizy najgorszych sytuacji na świecie. - Pomyślcie o dzieciach bez szkoły i o tych, które cierpią głód, nie znają pokoju - zaapelował. - Statystyki mówią, że - obcinając miesięczne wydatki na wojny - możemy dać żywność całej ludzkości na rok. Musimy zdać sobie sprawę z tych dramatów na świecie - dodał.
Dzieci, których się nie chce
Franciszek mówił też o panującej na świecie "brutalności" i "mentalności odrzucania", także "dzieci, których się nie chce, albo gdy są chore".
- Zanim się urodzą, wykreśla się je z życia - dodał, odnosząc się do aborcji. Jego zdaniem jest to kwestia nie religijna, ale "etyki ludzkiej".
- W trzecim tygodniu, prawie w czwartym są już wszystkie organy u nowej istoty ludzkiej w łonie matki, to jest życie ludzkie. Stawiam pytanie: czy słuszne jest przekreślanie życia, by rozwiązać problem? Nie, nie jest. Czy słuszne jest wynajmowanie płatnego zabójcy by rozwiązać problem? - powiedział Franciszek. Następnie zaznaczył: "to jest problem aborcji; z naukowego i ludzkiego punktu widzenia".
Papież zwrócił też uwagę na zjawisko "odrzucania migrantów". Tymczasem - dodał - "potrzebna jest kultura gościnności".