Parlament stanu Arkansas przyjął ustawę o wolności religijnej, która zdaniem jej krytyków uderza w homoseksualistów. Podobną ustawę przyjęła tydzień temu Indiana, a wcześniej kilkanaście innych konserwatywnych stanów, wywołując protesty w całym kraju.
"Dyskryminacja nie jest wartością chrześcijańską"; "Dyskryminacja to choroba" - brzmiały transparenty protestujących, którzy od dwóch dni gromadzili się pod stanowym parlamentem Arkansas, próbując powstrzymać parlamentarzystów od głosowania.
Ustawa wymaga jeszcze podpisu republikańskiego gubernatora Asa Hutchinsona, aby wejść w życie. Z jego wcześniejszych wypowiedzi wynika, że zamierza ją podpisać, ale we wtorek do protestów przyłączyły się kolejne środowiska. O jej zawetowanie do gubernatora zaapelował jeden z największych pracodawców w stanie Arkansas - szef sieci handlowej Walmart Doug McMillon. Przekonywał, że ustawa "grozi wykluczeniem" i "nie odzwierciedla wartości, z których jesteśmy tak dumni".
Głosowanie w Arkansas wzbudziło ogromne zainteresowanie w całym kraju, gdyż ma miejsce tydzień po podpisaniu podobnej ustawy o przywróceniu wolności religijnej (Religious Freedom Restoration Act) w stanie Indiana. Według jej krytyków właściciele przedsiębiorstw czy różnych punktów usługowych jak np. firmy organizujące śluby, będą mogli, powołując się na tę ustawę, odmawiać usług niektórym klientom, w tym homoseksualistom czy lesbijkom.
Obie ustawy, zarówno ta w Indianie, jak i ta w Arkansas, wywołały ogromną falę krytyki zwłaszcza ze strony środowisk biznesowych, w tym właśnie Walmartu, a także takich firm jak Gap, Levi Strauss, Yelp, Angie's List czy Apple. "Coś bardzo niedobrego dzieję się w naszym kraju. Seria ustaw, przyjęta lub zaproponowana w ponad 24 stanach, umożliwi ludziom dyskryminowanie sąsiadów. (...) W imieniu firmy Apple oświadczam, że jesteśmy przeciwni tej nowej fali legislacji, gdziekolwiek się pojawi. Mam nadzieję, że wiele innych się do nas przyłączy" - napisał w artykule opublikowanym w poniedziałek w dzienniku "Washington Post" szef Apple'a Tim Cook, zdeklarowany gej.
Ustawę skrytykowali też przedstawiciele środowisk artystycznych, a gubernatorzy demokratycznych stanów Nowy Jork, Waszyngton i Connecticut wydali zakaz finansowanych ze środków stanowych podróży do Indiany.
W reakcji na te protesty republikański gubernator Indiany Mike Pence zapowiedział, że jeszcze do końca tygodnia ustawa zostanie poprawiona, by - jak to ujął - wyjaśnić, że nie umożliwia ona biznesowi odmawiania usług lesbijkom i gejom. "Doszedłem do wniosku, że pomocna będzie modyfikacja ustawy tak, by było jasne, że nie daje ona prawa biznesowi nikogo dyskryminować" - powiedział Pence podczas konferencji prasowej w Indianapolis, przyznając, że ustawa stanowi zagrożenie dla reputacji i gospodarki Indiany.
Jednocześnie bronił nowych przepisów, zapewniając, że "ani przez minutę" intencją ustawodawców nie było dyskryminowanie kogokolwiek, a jedynie obrona wolności religijnej. Niemniej kilka organizacji, w tym American Family Association (Stowarzyszenie Amerykańskiej Rodziny), czy Indiana Family Institute, które od początku wspierały ustawę, wprost przyznawały, że będzie ona wykorzystywana do odmawiania usług homoseksualistom.
Podczas wtorkowego głosowania w parlamencie w Arkansas nad ustawą o wolności religijnej pojawiły się próby wprowadzenia do niej wyraźnego zapisu, że nie zakazuje ona dyskryminacji homoseksualistów, ale zostały one odrzucone przez deputowanych.
Podobne ustawy, jak ta w Indianie i Arkansas, przyjęło już kilkanaście innych konserwatywnych stanów, a kolejne ją rozważają. Powszechnie uważa się, że to reakcja na postępującą w całym kraju legalizację małżeństw osób tej samej płci. Po ubiegłorocznym wyroku Sądu Najwyższego, który uznał za niekonstytucyjną część ustawy federalnej o ochronie małżeństwa z 1996 roku, małżeństwa gejów są obecnie dozwolone w 37 spośród 50 stanów oraz w stołecznym Dystrykcie Kolumbii.
Według opublikowanego w marcu badania Gallupa, przeprowadzonego w największych amerykańskich metropoliach, osoby identyfikujące się jako LGTB (lesbijki, geje, osoby bi- i transseksualne) stanowią średnio 3,6 proc. populacji tych miast.