Rafał Piechota to uczeń Zenona Laskowika, w latach 90. jego Kabaret Afera zdobywał nagrpdy na Przeglądzie Kabaretów PAKA. Potem jego talent rozwinął się w ambitnych formach twórczości, co media interesowało mniej. Dziś jest liderem Kapeli z Placu Wolności, grającej piosenki o dumie z historii Poznania. Ów plac kojarzyć ma się dziś z manifestacjami KOD, ale kabareciarz zastrzega, że „plac niczemu tu nie jest winien”. Dziś o 22.15 Rafał Piechota będzie gościem Piotra Lisiewicza w „Wywiadzie z chuliganem”.
Dlaczego gra dziś piosenki o Powstaniu Wielkopolskim czy Dywizjonie 303? - Odrodzenie naszej dumy jest też po to, by nie dać się nabrać na jej substytuty. Nam, poznaniakom, kazano być dumnym z centrum handlowego. Że ktoś obudował sklepy drogeryjne pewnym rodzajem cegły – mówi Rafał Piechota.
Jego zdaniem to pomieszanie pojęć bardzo negatywnie wpłynęło na stan III RP. - Ktoś nam wmawia – użyję teraz bardzo wielkich słów – że sacrum jest profanum, a profanum jest sacrum. No nie, nie dajmy się na to nabierać. Przywróćmy słowom ich prawdziwą wartość. Niech dla nas wartością będzie postać Hipolita Cegielskiego i dzieci z Wrześni, Michał Drzymała i Powstanie Wielkopolskie, ten balkon, z którego przemawiał pan Paderewski, Republika Ostrowska, piloci walczący w Dywizjonie 303 i poznańscy kryptolodzy, którzy rozszyfrowali Enigmę – stwierdza. Jak stwierdza, „dzieci z Wrześni strajkowały i dostawały w skórę po to, żebyśmy dzisiaj po polsku nazywali rzeczy, a nie mówili, „idę na lunch albo kupić sandwicha”.
W programie pokazane zostaną najlepsze stare numery Kabaretu Afera, ale przede wszystkim nowe pomysły Rafała Piechoty.„Ze sceny nie pada ani jedno niecenzuralne słowo, w programie nie ma ani jednego obscenicznego dowcipu, a publiczność bawi się, bije brawo i domaga się bisów” – tak o swoim „być może jedynym w Polsce kabarecie kulturalnym” o skomplikowanej nazwie Rafałszerze Bemoli mówi jego lider. Jak mówi, kabaret ten znalazł swojego widza: - Okazało się, że publiczność chce czegoś, co nie było takim „hamburgerem rozrywkowym”.
Stara się nawiązywać do kabaretów przedwojennych, za największy autorytet uważa Mariana Hemara. Negatywnie ocenia to, co stało się z kabaretem w III RP: - Przyszliśmy my, tak zwani młodzi i podłożyliśmy podwaliny pod taki dyskont rozrywkowy. Żeby było tanio, szybko, pseudobłyskotliwie, w dobrym opakowaniu. Są z tyłu scenografie - błyszczące, mieniące się kolorami tęczy, telewizyjne ramię fruwające na widownią. A zawartości na lekarstwo. Takiej myśli, finezji, smaku, poczucia humoru. Kunsztu, że ten żart skądś się wziął i do czegoś zmierza. A nie jest tylko po to, żeby powiedzieć brzydkie słowo, usłyszeć rechot widowni i parę klapnięć, które są bardziej oklaskami, niż brawami.