Kandydat na burmistrza Nowego Jorku: Polacy wychowują rodziny, płacą podatki, przestrzegają prawa.
Republikański kandydat na burmistrza Nowego Jorku Curtis Sliwa spotkał się z polonijnymi dziennikarzami. Piętnował obecne władze. Akcentował, że Nowy Jork musi stać się miastem, które „nigdy nie śpi”.
Sliwa, który jest polskiego pochodzenia, poruszył najważniejsze problemy z którymi zmaga się miasto podczas pandemii Covid-19. Od bezpieczeństwa, gospodarki, bezrobocia po mało znaczącą, jego zdaniem, rolę społeczności polsko-amerykańskiej.
Krytykował Demokratów, którzy rządzą miastem, m.in. za katastrofalny program gospodarczy.
– Burmistrz odejdzie, a mnie zostawi z bałaganem z trzema miliardami długu – mówił Sliwa.
Zarzucał władzom kreowanie histerii i strategię zastraszania ludzi w trakcie kryzysu koronawirusa.
– Piorą okropnie mózgi, a trzeba zachować trochę normalności życia (...) Nie możemy sobie pozwolić na kompletny lockdown. Dewastuje to gospodarkę – argumentował.
Co robią bezdomni w dzień
Według Sliwy władze federalne nie mogą już więcej oferować pakietu pomocowego. Zarzucił drukowanie pieniędzy, podczas gdy za spłatę długu odpowiedzialne będą następne generacje, dzieci i wnuki.
– Powinniśmy się sami tego wstydzić – ocenił.
W nawiązaniu do bezrobocia wskazywał na to, że bardzo niewielu kandydatów na burmistrza kiedykolwiek było w przeznaczonych dla ludzi bez dachu nad głową schroniskach i nie wiedzą, co się tam dzieje, a on odwiedzał wiele z nich. Akcentował, że niezależnie od tego, jak są bezpieczne można w nich przebywać tylko od godz. 22 do 7 rano.
– Co robisz przez cały dzień, od 7 do 22? Pijesz, zażywasz narkotyki, nabawiasz się kłopotów – wytykał, zapowiadając, że jako burmistrz wprowadzi programy rehabilitacyjne, szkoleniowe itp. poza Nowym Jorkiem, gdzie jest dużo wolnej przestrzeni i nie ma pokus miasta.
Czarnoskóre anioły
Sliwa pod koniec lat 90. stworzył organizację Guardian Angels (Aniołowie Stróże). Zwerbował głównie młodych czarnoskórych, Latynosów oraz przedstawicieli innych grup etnicznych do patrolowania metra i ulic niebezpiecznego miasta.
Zwrócił uwagę, że demokratyczni kandydaci na burmistrza chcą redukcji wydatków na policję, a jeśli nawet kilku powiada, by je zwiększyć, nie precyzuje, jak to zrobić.
– Ja nie tylko mówię, żeby zwiększyć fundusze, ale jestem konsekwentny. Twierdzę, że powinniśmy zatrudnić trzy tysiące więcej policjantów i mam dokładny program jak to sfinansować. W mieście Nowy Jork są olbrzymie instytucje, które nie płacą podatków od nieruchomości. Zero – argumentował Sliwa.
Za przykład podał m.in. salę sportowo-widowiskową Madison Square Garden, Uniwersytet Nowojorski (NYU), czy Uniwersytet Columbia. Wskazywał na ich miliardowe zasoby. Uzasadniał, że pieniądze pochodzące z ściągniętych z nich podatków byłyby przeznaczone na zaangażowanie i szkolenie dodatkowych trzech tysięcy funkcjonariuszy.
Przyspieszyć przywracanie działalności gospodarczej
Sliwa stawał w obronie policjantów. W jego opinii w związku z obecną polityką władz i podjętymi reformami są osłabieni, nieskuteczni i bezsilni. Nie zgadzał się z pozbawieniem ich immunitetu.
W kontekście turystyki zasilającej gospodarkę miasta Sliwa przekonywał, że jeśli nie będzie bezpieczne nie wrócą krajowi ani zagraniczni goście. Krytykował władze miejskie i stanowe za zbyt opieszałe przywracanie działalności gospodarczej, w tym klubów nocnych.
– Musimy znowu stać się miastem, które nigdy nie śpi. Obecny burmistrz Bille de Blasio na to nie pozwoli i (gubernator stanu) Andrew Cuomo nie pozwoli. Ja jako burmistrz wszystko pootwieram, ale bez publicznego bezpieczeństwa ludzie nie wrócą – ostrzegał Sliwa.
Polacy nie są głośni, nie narzekają, nie protestują
Uważa, że Polacy w Nowym Jorku są ludźmi bez znaczenia. Za przykład dawał Paradę Pułaskiego, jedną z największych na świecie.
– Jaką uwagę ona przyciąga? Żadnej. Czasem pokażą się politycy, kiedy ubiegają się o urzędy. W momencie, gdy już na nich zasiadają – do widzenia – podkreślał.
Uzasadniał to tym, że Polacy nie są głośni, nie narzekają, nie protestują. Wychowują rodziny, płacą podatki oraz przestrzegają prawa.
– Nie wychodzą na ulicę, krzycząc: „nie ma sprawiedliwości, nie ma pokoju”. Kiedy ostatni raz widzieliście polską demonstrację? (...) Lepiej uwierzcie, że (gdy zostanę) pierwszym polsko-amerykańskim burmistrzem przede wszystkim wszyscy będą się musieli dowiedzieć, że jestem Polakiem – zapowiadał.
Spotkanie było częścią powołanego ostatnio przez społeczność polonijną programu „Polish-American Vote” mającego zachęcić do aktywności politycznej, w tym głosowania.