Jarosław Guzy: USA i Europę łączy podobieństwo mainstreamu lewicowo-liberalnego
- Demokratyczni senatorowie ze stanów, w których większość wyborców głosowała na Trumpa, teraz myślą, jak być ponownie wybranym, szukają porozumienia, dyskusji z republikanami. Szukają merytorycznej dyskusji, działania ponadpartyjnego, ale siły progresywistyczne szantażują ich, że jeśli nie będą w 100% anty-Trumpowi, jeśli nie będą opozycją totalną, to oni zorganizują im antykampanię - powiedział dziś na antenie TV Republika ekspert ds. międzynarodowych, Jarosław Guzy.
- Zarzuty wobec Jeffa Sessionsa się pojawiły i pytanie, co w tym naprawdę jest istotne. Wydaje się, że najważniejszą rzeczą i błędem Sessionsa było to, że otwarcie nie powiedział o tych spotkaniach. Był senatorem, senatorowie spotykają się z dyplomatami innych państw, nie ma w tym nic dziwnego. Nie znamy tematu rozmowy, ale nie pojawiło się nic, co byłoby niepokojące. Chodzi o sam fakt, który dokłada się do problemu Trumpa i jego otoczenia. Bardzo dużo było tych kontaktów z Rosją, jednak ta sprawa różni się po pierwsze tym, że Jeff Session był senatorem, a jedno spotkanie było umówione, a drugie – incydentalne – mówił o sprawie kontaktów Jeffa Sessionsa z ambasadorem Rosji w USA, Siergiejem Kislakiem - powiedział Jarosław Guzy.
- Jeśli chodzi o Trumpa, to zresztą tak jak wobec jego teoretycznych odpowiedników, buntującym się przeciwko liberalno-lewicowym establishmentom w Europie, różnice są bardzo istotne między USA, a tym, co dzieje się w Polsce. Więcej podobieństw jest w Europie, np. Marine Le Pen – AfD. W przypadku dystansu Oceanu jest gorzej, bo amerykańska tradycja polityczna znacznie różni się od europejskiej i populistyczny ruch Trumpa, który nie do końca pasuje do konserwatywnego charakteru republikańskiej większości to jest typowe amerykańskie zjawisko - dodał Guzy.
- Natomiast co jest charakterystyczne i wspólne, to jest podobieństwo mainstreamu lewicowo-liberalnego. Przez kilkadziesiąt lat podkreślano różnicę między liberałami z USA a socjaldemokratami w Europie. Okazało się, że jest tutaj pewne upodobnienie, widać pewne podobieństwo reakcji. Demokraci po zwycięstwie Trumpa mieli chwile otrzeźwienia i szukali winy w swoich własnych szeregach i takie winy znajdowali, były pytania jak sięgnąć do zapomnianych wyborców. W tej chwili wśród demokratów nie mówi się o tym, wygląda na to, jakby samobójczy instynkt coraz bardziej dominował. Partia demokratyczna wybrała swojego szefa i zwyciężyli tendencjonaliści, zwolennicy Clinton i Obamy wygrali w partii z postępowcami, którzy jednak dominują w polityce, oni wymuszają pewne rzeczy i pewną anty-Trumpową postawę opozycji totalnej. Widać to w jednym zjawisku – demokratyczni senatorowie ze stanów, w których większość wyborców głosowała na Trumpa, teraz myślą, jak być ponownie wybranym, szukają porozumienia, dyskusji z republikanami. Szukają merytorycznej dyskusji, działania ponadpartyjnego, ale siły progresywistyczne szantażują ich, że jeśli nie będą w 100% anty-Trumpowi, jeśli nie będą opozycją totalną, to oni zorganizują im antykampanię - zauważył ekspert.