Migranci, zgromadzeni koło Salonik, po nieudanej próbie przekroczenia granicy wrócili do ośrodków dla uchodźców. Przez trzy dni próbowali przedrzeć się przez kordon policyjny, co kończyło się starciami z greckimi służbami.
W Diawata koło Salonik zgromadziło się w ostatnich dniach kilkuset migrantów prawie z całej Grecji. Przybyli w pobliże granicy z Macedonią Północną po doniesienach w sieci, że przejście zostanie otwarte. Na miejsce zostały wysłane oddziały policyjne, aby uniemożliwić zgromadzonym sforsowanie granicy.
Od czwartku w Diawata wielokrotnie dochodziło do zajść z policją, która używała gazu łzawiącego i granatów hukowych, aby rozpędzić grupy migrantów. Ci z kolei rzucali w funkcjonariuszy kamieniami, kawałkami drewna i innymi przedmiotami. Niektórzy podpalali pobliskie zarośla. Migranci skandowali: „Otwórzcie granice”. Tłumaczyli, że nie chcą pozostać w Grecji i pragną przedostać się do innych krajów europejskich, takich jak Niemcy.
Greckie Ministerstwo do Spraw Migracji od początku podkreślało, że chodzi o fałszywe informacje. Ostrzegało, aby migranci nie narażali swoich rodzin, w tym małych dzieci, próbując nielegalnie przekroczyć granicę. Specjalne środki bezpieczeństwa wprowadziła Macedonia Północna i Bułgaria.
Tak zwany szlak bałkański wiodący z Grecji przez Macedonię Północną, Serbię i Węgry do środkowej Europy został zamknięty w 2016 roku. Wcześniej przeszło tamtędy ponad milion uchodźców. Po zamknięciu granic utknęło w Grecji co najmniej 120 tysięcy migrantów. Najwięcej osób przedostaje się obecnie do tego kraju przez lądowy odcinek granicy z Turcją, w okolicy Ewros.