Ponad 300 słowackich dziennikarzy i wydawców prasy podpisało się pod listem otwartym, który wystosowano w celu zakwestionowania niezależności śledztwa ws. morderstwa słowackiego dziennikarza śledczego Jana Kuciaka i jego partnerki. Od tragicznych wydarzeń minęło już pół roku.
"Nadal nie wiemy, kto ich zabił i dlaczego to zrobił. Wciąż mamy wątpliwości, czy śledztwo jest rzeczywiście niezależne. Jan pisał także o mafii, która miała kontakty z ludźmi z najbliższego otoczenia byłego premiera Roberta Fico. Skoro po zabójstwie nie doszło do zasadniczych zmian w policji czy prokuraturze, nie możemy mieć wielkiego zaufania do prowadzonego śledztwa" – zaznaczyli dziennikarze.
"Zabójstwo kolegi wstrząsnęło nami, ale nas nie zastraszyło. Nie przestaliśmy pytać, śledzić i kontrolować polityków i ludzi pełniących funkcje publiczne. Rządzący politycy się po zabójstwie (Kuciaka) nie zmienili. Wprost przeciwnie, ich słownictwo wobec dziennikarzy jest jeszcze ordynarniejsze. Do tego łączą nawet samo zabójstwo i reakcje na nie z konspirowaniem" – czytamy w liście.
Słowacki dziennikarz śledczy Jan Kuciak zmarł na skutek dwóch strzałów w serce. Jego partnerkę – Martinę Kusznirovą – zabito strzałem w głowę. Sprawca użył pistoletu kaliber 9 mm. Zginęli w odstępie pięciu minut, cztery dni przed znalezieniem ich zwłok – poinformowała prokuratura.
Kuciak zajmował się m.in. działalnością na wschodniej Słowacji włoskich przedsiębiorców podejrzewanych o powiązania z mafią; widywanych również w towarzystwie zaufanych współpracowników premiera. Protesty, które podniesiono po śmierci dziennikarza i jego partnerki, zmusiły Fico do rezygnacji z kierowania rządem. Zachował on jednak posadę lidera partii, do której należy – Kierunek-Socjaldemokracja (Smer–SD).