Pracownicy amerykańskiego ministerstwa obrony, których dane osobowe, adresy i zdjęcia dżihadyści z Państwa Islamskiego (IS) opublikowali w zeszłym tygodniu w internecie, zostali poinformowani o zagrożeniu - podał Pentagon.
Minister obrony USA Ash Carter zapewnił, że Waszyngton "traktuje bardzo poważnie bezpieczeństwo swoich ludzi". Podkreślił jednocześnie, że to właśnie takie "podłe" działania islamistów, jak groźby pod adresem obywateli USA, zmusiły Stany Zjednoczone do wypowiedzenia wojny IS.
Przemawiając w Camp David po spotkaniu z przywódcami Afganistanu Carter zdementował także informacje jakoby hakerzy IS włamali się na serwery Pentagonu i stamtąd wykradli dane pracowników resortu. Zapewnił, że wszystkie opublikowane informacje były publicznie dostępne na serwisach społecznościowych.
W zeszłym tygodniu IS zamieściło w internecie listę z nazwiskami i adresami ok. 100 wojskowych pracujących dla ministerstwa obrony USA, nawołując do ich zabicia
Grupa określająca się jako Hakerska Dywizja Państwa Islamskiego umieściła listę na stronie internetowej powiązanej z IS. Grupa ta twierdzi, że osoby na liście uczestniczyły w misjach amerykańskich sił zbrojnych przeciw IS, i apeluje do zwolenników tej organizacji, by "wykonali ostatni krok" i "załatwili" wskazanych wojskowych.
Hakerzy twierdzą, że opublikowane informacje uzyskali, włamując się na serwery i do baz danych, ale według władz amerykańskich większość z nich była publicznie dostępna.
Od września ubiegłego roku siły koalicji międzynarodowej pod wodzą USA przeprowadzają naloty na pozycje bojowników IS, którzy kontrolują znaczne obszary w Iraku i Syrii.