Mecz Bayern Monachium kontra FC Barcelona w ćwierćfinale Ligi Mistrzów przejdzie do historii futbolu. I bramka „Lewego” w 82. minucie. Po tej klęsce Messi rozważa odejście z Katalonii.
Na starcie „gigantów” czekali wszyscy. To miały być ogromne emocje. Wszak na boisku spotkać się miały się dwa topowe kluby, FC Barcelona i Bayern Monachium oraz ich najlepsi piłkarze – Lionel Messi i Robert Lewandowski. Przyjmujący zakłady mieli pewnie problem, bo trudno było przed meczem typować zwycięzcę. Jednak widoczna była lepsza forma Bayernu.
"Do awansu wystarcza jeden mecz. W tym roku nie ma faworytów i absolutnie wszystko się może zdarzyć" - komentował Pep Guardiola, były szkoleniowiec obu drużyn, a teraz trener Manchesteru City.
Jednak, jak podkreślają eksperci dziewięć minut w pierwszej i siedem minut w drugiej części meczu obnażyły słabość Barcelony. Jej koszmar rozpoczął się już w 22. minucie rozgrywki. Na finalny blamaż Dumy Katalonii miał wpływ psychiczny stan kapitana. Światowe media obiegł obraz z szatni z przerwy po pierwszej połowie meczu, gdy Messi wyglądał już jak pokonany. Jednak jego brak energii widać było na boisku już po pierwszych minutach meczu.
I to ten sam Messi, który przez całą swoją karierę związany był z Dumą Katalonii. Łącznie dla tego klubu rozegrał 731 meczów, w których strzelił 634 bramki oraz zaliczył 285 asyst. Z pewnością nie pomógł brak wsparcia zespołu. Jak piszą komentatorzy, piłkarze Hansiego Flicka podczas meczu urządzili sobie prawdziwy festiwal strzelecki pogrążając przeciwnika. Bramkę strzelił też „Lewy” w 82. minucie. Teraz Messi rozważa odejście z klubu.