Brazylia, Chorwacja, Meksyk i Kamerun – czyli mundialowa grupa A
Czas przygotowań minął. Już dziś o godzinie 22:00 rozegrany zostanie mecz otwarcia brazylijskiego mundialu, w którym gospodarze podejmą reprezentację Chorwacji. Nie zapominajmy jednak, że jest to przede wszystkim mecz otwarcia jednej z najciekawszych grup całego turnieju. Jutro pierwszą kolejkę zmagań w grupie A zamknie pojedynek między Meksykiem i Kamerunem.
Choć chorwacki trener, Niko Kovac przekonuje, że jego drużyna nie zaparkuje wieczorem autobusu we własnym polu karnym, zarówno on, jak i pozostali uczestnicy grupy muszą czuć respekt przed pięciokrotnym Mistrzem Świata — Brazylią. W każdym kolejnym meczu grupowym gospodarze posiadać będą bowiem nie tylko atut własnego boiska, ale i świetną historię bezpośrednich pojedynków.
Kamerun pokonali na mundialu w 1994 roku w USA, sięgając później po turniejowe trofeum. Spośród czterech potyczek z Meksykiem, Brazylijczycy wychodzili zwycięsko trzy razy, nie tracąc przy tym bramki. Wreszcie, swoich dzisiejszych rywali ograli w pierwszym meczu na Mistrzostwach Świata w Niemczech w 2006 roku po golu Ricardo Kaki.
Co prawda Kaki nie ma już w zespole Luisa Felipe Scolariego, tak jak nie ma w nim napastników światowej klasy, którymi od zawsze szczyciła się Brazylia. Zawodnicy pokroju Freda i Jo nie mogą równać się z Ronaldo, Rivaldo, czy Ronaldinho. Jednak na każdej innej pozycji Canarinhos posiadają piłkarzy z najlepszych europejskich klubów: Neymara, Oscara, Williana, Hulka, Dante, Thiago Silvę, Daniego Alvesa, Marcelo. Niech o sile kadry zaświadczy jeszcze fakt, iż nie dostali się do niej Luis Felipe i Miranda — finaliści tegorocznej Ligi Mistrzów i mistrzowie Hiszpanii z Atletico Madryt.
Zupełnie odwrotnie prezentuje się sytuacja Chorwacji. Ich ławka jest tak krótka, że w ostatniej chwili Niko Kovac zmuszony został powołać w miejsce kontuzjowanego Ivana Mocinica innego pół-zdrowego piłkarza: Milana Badelja. Chorwaci jednak zawsze stanowią na boisku monolit, a na wielkich turniejach potrafią napsuć krwi niejednemu faworytowi.
Do historii przeszedł styl, w jakim sięgnęli po brąz w 1998 roku we Francji, pokonując po drodze Niemców, zaś dwa lata temu na Euro 2012 o mały włos nie sprawili niespodzianki – przetrwania grupy śmierci, w której mierzyli się z późniejszymi mistrzami i wicemistrzami turnieju, czyli Hiszpanią i Włochami. Na południowoamerykańskie boiska wybiegną w czerwcu takie chorwackie gwiazdy, jak filar Realu Madryt, Luka Modric, dopiero co zakupiony przez Barcelonę Ivan Rakitic, napastnik Bayernu Monachium Mario Mandzukic, czy zasłużony weteran kadry Dario Srna.
Meksyk, podobnie jak Chorwacja, potrzebował baraży, aby awansować na Mistrzostwa Świata. Zespół, do którego powrócił 35-letni kapitan, Rafael Marquez, wygrał w dwumeczu 9–3 z Nową Zelandią, wcześniej w eliminacjach pokonując między innymi Stany Zjednoczone. Oprócz Marqueza, w mimo wszystko młodej drużynie Zielonych zagrają Giovanni Dos Santos, Javier Hernandez i Carlos Salcido.
Nieposkromione Lwy, czyli piłkarze Kamerunu awansowali na mundial dzięki zwycięstwom odniesionym w ostatecznych barażach nad Tunezją. Samuel Eto’o, Alexandre Song i ich koledzy pod wodzą niemieckiego selekcjonera Volkera Finke również nie zamierzają składać broni przed gospodarzami. Historia nie przesądza wszystkiego. Dla Brazylii grupa A na pewno nie będzie spacerkiem.