Polska po raz kolejny stała się przedmiotem debaty w Parlamencie Europejskim. W rozmowie z Marcinem Bąkiem sprawę komentowali prof. Michał Kleiber, wiceprezes Europejskiej Akademii Nauk i Sztuk i prof. Zdzisław Krasnodębski, europoseł. – Myślę, ze ostatecznie nie skończy się to źle dla Polski, jednak pokonany został kolejny szczebel. Ta rezolucja oznacza, że teraz przystąpi do pracy komisja Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwość i Spraw Wewnętrznych, ona przygotuje wniosek, który będzie omawiany na kolejnej sesji plenarnej. Pieniacze będą starali się uzyskać większość, żeby parlament zwrócił się do Komisji Europejskiego o uruchomienie 7 artykuły Traktatu Europejskiego – ocenia prof. Krasnodębski.
– To powtórzenie tego samego, ale ta grupa jest zdecydowana iść dalej. Niestety patrząc na Parlament Europejski obawiam się, że ta grupa będzie miała większość. To dobre wyjście dla Timmermansa, bo sprawa przeszła do parlamentu, który będzie się tym zajmował, razem z tymi grupami radykalnymi, komunistycznymi. W rezolucji weszła też poprawka dotycząca Marszu Niepodległości, praw reprodukcyjnych. Nie przeszła poprawka dotycząca prześladowania w Polsce komunistów, antyfaszystów i innych „demokratów”. Niestety taki jest układ sił. Mam nadzieję, że ujawnią się nasi sojusznicy. Przerażający jest stan umysłu niektórych europosłów. Ja osobiście bardzo bym chciał, żeby w Polsce były wyciągane konsekwencje wobec komunistów – dodaje nasz rozmówca.
Kto może być winny podgrzewania nastrojów?– Wydarzenia dzisiejszego dnia są fatalne. Kwestia dotycząca komunistów pokazuje nastroje, które są silne w Europie. Jesteśmy na drodze, która doprowadzi do ostatecznego głosowania, trzeba trzymać kciuki, żeby ono poszło dobrze. Dla mnie zdumiewająca jest sytuacja, pocieszam się, że to nie jest tak, że ta większość w Parlamencie Europejskim, że ona jest reprezentatywna dla poglądów, które są w krajach europejskich. Mam wielu rozmówców w różnych krajach, którzy mają odmienne stanowisko, a jak podobne to bardziej umiarkowane. Zdumiewa mnie, że tak skrajne pozycje zajmuje się w Parlamencie Europejskim. Nie wiem, czy to wina polskich posłów z opozycji, którzy rozgrzewają te nastroje? – odpowiada profesor Kleiber.
"Gdyby atakowali nas tylko komuniści to byłby pewien margines"
– Myślę, że występują różnice w rozumieniu demokracji, w rozumieniu Unii i jej modelu. Na pewno to odgrywa pewną rolę, ale ten spór moglibyśmy toczyć w normalnych, racjonalnych ramach. Biorę udział w dyskusjach w całej Europie, również w Niemczech i one odbywają się w ramach rozumu. To co dzieje się w Parlamencie Europejskim wykracza poza ramy rozmów, jak powiedział prof. Legutko, to obłęd. Gdyby to było tak, że atakują nas tylko komuniści, skrajne feministki, to byłby pewien margines i nie byłoby problemu. Nas niestety zdradzają również chrześcijańscy-demokracji, taka partia jak CSU, która w rozmowach deklaruje bliski związek z PiS. To ludzie, których znaczna część odrzuca daleko idące, lewicowe wyobrażenie o etyczności. Rozmawiałem niedawno z pewną panią z Bawarii w CSU, która jest wpływową członkinią komisji praw człowieka i ona będzie działała, żeby taka rezolucja powstała. Nie jestem optymistyczny w kwestii reprezentatywności. Opinie w Parlamencie Europejskim nie są reprezentatywne, przeczytajmy co napisał korespondent z Warszawy o Marszu w Allgemeine Zeitung, o ekstremizmach w Polsce. Największa odpowiedzialność spada na polskich posłow PO. Wystarczyłoby, żeby ktoś taki jak były premier Jerzy Buzek, albo inny wybitny poseł tej partii wstał i powiedział – tak jesteśmy krytyczni wobec rządu, potępiamy skrajne zjawiska nacjonalistyczne, ale demokracja nie jest zagrożona w Polsce. Apeluję do tych, którzy są uczciwi z PO, PSL i SLD – zacznijcie mówić prawdę – zauważa prof. Krasnodębski.
"Sprawy dotyczące Polski powinny być podejmowane w Polsce"
– Uważam, ze jakość demokracji, jakkolwiek rozumiana, poznaję się po tym jak władza rządzi i jak rozmawia z mniejszościami. Tutaj można by długo rozmawiać, czy obecna władza to dobrze robi. Ale nie oszukujmy się, ma tak trudną sytuację, że może ten postulat jest nie do zrealizowania. Mam wrażenie, że kłopot polega na tym, że zasada pomocniczości nie jest ideą, która jest dobrze zdefiniowana. Wszyscy wierzymy, że to święta zasada, że decyzje podejmuje się na poziomie, na których mogą być skuteczne. Niestety nie wiemy na jakim poziomie co powinno być podejmowane. Uważam, że sprawy dotyczące Polski powinny być podejmowane w Polsce, ale są takie sprawy, które wykraczają poza nasz kraj i je trzeba scedować na Unię Europejską, albo na globalne ciała, bo przecież żyjemy na planecie, która robi się coraz mniejsza. Należy dobitnie wyjaśnić zasadę pomocniczości, niestety dzisiaj duża część decyzji jest niejasna. Państwo podejmuje decyzję, ale unii to się nie podoba i odwrotnie – zakończył prof. Kleiber.