Gościem Emilii Pobłockiej w poranku Telewizji Republika był Rafał Ziemkiewicz. W programie powiedział: - ,,Cała ta zabawa Schetyny z opozycją totalną nie działa. Schetyna sam rozpoczął taką spiralę histerii w opozycji, kto jest bardziej antypis, kto głośniej krzyczy i zaczyna ją przegrywać, bo jednak są tacy, którzy krzyczą głośniej od niego\'\'
- Ministrowie oraz opozycja będą się teraz przebierać w łachmany, będą się licytować kto jest biedniejszy. Tabloidy będą patrzeć i pisać: ,,A ten to jajecznice z trzech jajek zjadł, a dlaczego z trzech? A w Lipczynie to niektórych nie stać na trzy jajka, a jak stać to tylko na takie od kur klatkowych po 40 gr, a on je po 80 gr''. (...) Mamy taką licytację debilizmu. Z taktycznego punktu widzenia, to co zrobił wczoraj Kaczyński jest genialnym posunięciem taktycznym z judo - jak ktoś na ciebie napiera to trzeba się zaprzeć i popuścić, żeby sam poleciał.
- Premier kraju środkowoeuropejskiego razem z tym dodatkiem zarabia mniej niż jakiś wójt, mniej niż leśniczy, już nie mówiąc o jakichś prywatnych spółkach a zarządza całym państwem.
- To jest nakręcanie kolejnej spirali w tym idiotyzmie. Nie po to jest rząd, żeby nie brał pieniędzy. (...) To jest taki obraz Polaka, który naprawdę nienawidzi polityków i najbardziej mu można zaimponować tym, jak się nie jest politykiem, nasza partia w ogóle nie jest partią i się nie bierze pieniędzy.
- Oczywiście nie idzie się do polityki, żeby zarabiać pieniądze. Przypomnę, że wprowadzenie wynagrodzenia dla polityków sprawiło, że pojawiła się demokracja. Kiedyś polityką zajmowali się tylko ludzie bogaci, bo ich było na to stać. Wada jest taka, że jeżeli idą tyko bogaci, dbają o o to, żeby bogaci mieli dobrze.
Myślę, że Polacy aż tak prymitywni nie są. Oczywiście uważają, że politycy zarabiają za dużo. Myślę, że ocena nie polega na tym, że Polacy chcą, aby politycy byli dziadami i chodzili w połatanych gaciach i się licytowali, że ja to nie jem od dwóch dni. (...) Jeżeli ludzie uważają, że zarabiacie za dużo, to może zacznijcie robić coś tak, by uważali, że zasługujecie.
A co z byłymi ministrami? Czy oni też mają zwrócić pieniądze?
- Zmusić to ich nie można. Można ich namawiać. Mnie ciekawi co innego. Ministrowie, którzy dostali te nagrody, zapłacili od tego podatki. To co teraz urząd skarbowy ma im oddać te podatki?
- Mam wrażenie, że przez 2 lata prezes, który prywatnie jest człowiekiem skromnym, do granicy ascezy i nie podatnym na pieniądze - kto go zna ten wie - to przez te dwa lata musiał widzieć, co się dzieje w spółkach państwowych. Tam jest kasa.
Co z sondażami? Czy pana zdaniem Prawo i Sprawiedliwość pójdzie w górę?
- Osłabienie sondażowe PiSu jest wyraźną tendencją. Myślę, że też wyraźną tendencją jest wzrastanie SLD. Co też jest ciekawe, bo pokazuje, że PO jako opozycja się nie sprawdza. Cała ta zabawa Schetyny z opozycją totalną nie działa. Schetyna sam rozpoczął taką spiralę histerii w opozycji, kto jest bardziej antypis i kto głośniej krzyczy i zaczyna ją przegrywać, bo jednak są tacy, którzy krzyczą głośniej od niego.
- Jak wyjaśnić osłabienie notowań PiSu? Może to napięcie na linii Polska-Izrael, może ustępstwa w sprawie sądów wobec Unii Europejskiej. Myślę, ze PiS przede wszystko mocno nagrabił sobie tymi niedzielami handlowymi, szczególnie na wsi. Rok temu obserwując to co się dzieję na wsi myślałem, że PSL jest tam skończony. Nawet lokalni politycy kombinowali, jak tu przejść do PiSu. Teraz już nikt nie chce. Zakaz handlu, problem ze zwierzętami futerkowymi, który zrobił z rolników jakichś bydlaków i postawił ich naprzeciwko tych wielkomiastowych wegetarian.
- Można było zobaczyć, jakie były skutki zamknięcia sklepów na Węgrzech, ale Viktor Orban się wycofał. Nasi się nie wycofają, bo honor nie pozwoli. (...) Najbardziej niezadowoleni z zakazu handlu w niedzielę są mieszkańcy małych miast i wsi. Kiedyś oni rodzinnie jeździli sobie w weekend do dużych miast na zakupy, do kina, a teraz nie mają kiedy.