Sam fakt, że jest jakaś część sejmu zamknięta dla dziennikarzy nie wydaje mi się niczym złym. W konkurencyjnej stacji dziś robili jakieś takie rzeczy, że pokazywali czarny obraz z posiedzenia komisji. Z punktu widzenia sejmu, jak na posiedzeniu komisji sejmowej nie będzie kamer to jest szansa, że coś tam sensownego zostanie powiedziane - mówił dziś w "Chłodnym okiem" Rafał Ziemkiewicz, publicysta.
- Protesty przeciwko sejmowej cenzurze, które miały połączyć środowisko dziennikarskie, a niektórzy mówią, że rzeczywiście połączyło, bo list w tej sprawie podpisali redaktorzy wszystkich gazet, także tych uczciwych. Musze powiedzieć, że gdy wczoraj zobaczyłem protest pod sejmem zorganizowany przez środowisko dziennikarskie, to tak jakoś nie miałem ochoty się włączyć. Przeciw cenzurze i w imię jedności środowiska dziennikarskiego występuje pan Stasiński, którego pamiętam jak z gorliwością towarzysza Przymanowskiego kibicującego milicji w stanie wojennym, kibicował temu, że zamknięto dziennikarzy, także zupełnie nieprawicowego reportera PAP-u w czasie protestu PKW. A wtedy towarzysz Stasiński grzmiał, że „dobrze łobuzom, warchołom, wichrzycielom, mylą obowiązki dziennikarskie, czyli podlizywanie się władzy z informowaniem”. I teraz redaktor ten krzyczy pod sejmem, że to protest dziennikarza, a tam stoi Lis, Morozowski, Kublik, same takie kreatury - powiedział Rafał Ziemkiewicz.
- Wtedy zacząłem się sprawą interesować, bo nie jestem tak specjalnie dziennikarzem sejmowym. Zacząłem sprawdzać, jak to jest w innych parlamentach na świecie. Nigdzie takiego eldorado nie było, że nie można było się przecisnąć przez korytarze sejmowe, bo wszędzie stały kamery – dodał publicysta.
- Wydaje mi się, że PiS zabrał się za to ze swoją słynną PiS-owską zręcznością, ale sam fakt, że jest jakaś część sejmu zamknięta dla dziennikarzy nie wydaje mi się niczym złym. W konkurencyjnej stacji dziś robili jakieś takie rzeczy, że pokazywali czarny obraz z posiedzenia komisji. Z punktu widzenia sejmu, jak na posiedzeniu komisji sejmowej nie będzie kamer to jest szansa, że coś tam sensownego zostanie powiedziane. W przeciwnym wypadku posłowie PO łapią kartony po butach i coś tam piszą, wymachują konstytucją, stają na głowie, wychodzą… - wyliczał Ziemkiewicz.