Rafał Ziemkiewicz ocenił w "Chłodnym okiem", że konstrukcja Rady Bezpieczeństwa ONZ zakłada zasiadanie w jednej organizacji ludzi chcących pokoju i tych, którzy go nie chcą. Jak zauważył, oparta jest na zasadzie tolerancji, która uniemożliwia jej jakiekolwiek działanie na rzecz bezpieczeństwa.
Publicysta przyznał, że propozycja Komorowskiego jest na swój sposób interesująca. W jego opinii sama zaś Rada jest skonstruowana w sposób wykluczający jej reformę. – To organizacja, która mnie zawsze bardzo śmieszyła i śmieszy – powiedział Ziemkiewicz. – Ona sobie nigdy z niczym nie radziła – dodał. – Wyobraźmy sobie, że ktoś postanawia rozwiązać problem przestępczości i wpada na pomysł stworzenia organizacji, w której zasiada szef MSW, prokurator i szefowie wszystkich największych gangów – mówił Ziemkiewicz, wskazując, że właśnie taką organizacją jest RB ONZ. – Jest organem, w którym zasiadają ci, którzy chcą pokoju i ci, którzy go nie chcą – podkreślił. – I każdy ma prawo veta – zauważył.
Zdaniem publicysty jest to gigantyczna marnotrawcza instytucja. Zastanawiając się nad tym, co należałoby zrobić, żeby ją zreformować doszedł do wniosku, że żadne działania nie mają sensu. – Należałoby to po prostu rozgonić – ocenił. – To, co mówi Komorowski z jednej strony jest słuszne, ale z drugiej, pokazuje cały nonsens – zauważył.
Ziemkiewicz podkreślił, że jeśli jedyną drogą do uleczenia ONZ ma być wyrzucenie z niej Rosji, to mamy już organizację nie narodów świata, a narodów reprezentujących pewną cywilizację. Jak dodał, zawiera to w sobie jednak przekonanie, że są cywilizacje lepsze i gorsze, i że to właśnie my jesteśmy tą lepszą. – Tylko wracamy tym samym do czasów średniowiecza – mówił z przekąsem Ziemkiewicz, dodając, że byłoby to przecież zaprzeczeniem szerzonej i rozpowszechnianej idei tolerancji oznaczającej postęp. – Bądźcie tolerancyjni w stosunku do Państwa Islamskiego do ostatniej chwili aż wam łby poucinają maczetami - mówił.
"Gdzieś przyjęliśmy chory sposób myślenia – mówił – jeśli tego nie zmienimy, to za jakiś czas nie będziemy mieli czy myśleć bo nam łby poucinają – wskazał.
Ziemkiewicz podkreślił, że różnica między "postępem", a "zacofaniem" jest taka, że ludzie "zacofani" mają prosty zbiór zasad, zwany dekalogiem, który wskazuje im jak należy postępować. – Jak człowiek się puści na mętne wody postępu, to musi mieć jakiegoś mędrca pod ręką lub Gazetę Wyborczą, bo inaczej nie wie, co zrobić – skwitował.