Zatrzymany za "zakłócanie pochówku Jaruzelskiego": W Polsce nie ma wolności słowa
Dariusz Zyśk, uczestnik protestu w czasie pochówku Wojciecha Jaruzelskiego, zatrzymany przez policję pod zarzutem „złośliwego przeszkadzania pogrzebowi” opowiada, jak doszło do jego zatrzymania i jak obchodziła się z nim policja.
– Na warszawskich Powązkach ktoś z tłumu na głos powiedział, że Wojciech Jaruzelski uratował miliony Polaków. Głośno odparłem, że to kłamstwo. Obok mnie pojawiły się dwie osoby, zaczęły mnie obrażać słownie i nagle z ust jednej z nich padła komenda „wyprowadzić go!” – opowiadał Zyśk.
Do protestującego podeszło dwóch funkcjonariuszy prewencji. Wyprowadzili go z tłumu i zaczęli spisywać jego dane. – Tłumaczyłem, że na głos tylko skomentowałem słowa, które doszły mnie z tłumu, że nie chodziło o nikogo konkretnego – opowiadał zatrzymany.
– Nagle pojawił się wyższy rangą funkcjonariusz policji i wydał dwóm mundurowym polecenie „zabrać go!”. Ci przestali mnie spisywać i odprowadzili do radiowozu. Przewieziono mnie do komendy na warszawskich Bielanach – relacjonował uczestnik protestu.
– Zanim wysłuchano moich wyjaśnień, czekałem ponad 4 godziny na wypełnienie przez policjantów w komendzie wszystkich formalności. Słyszałem, że mieli kłopoty z ustaleniem tożsamości jednego z funkcjonariuszy, który mnie zatrzymał. W końcu policjanci to ustalili, ale nie mam pewności, czy to była ta sama osoba – mówił dalej Zyśk.
– Z tego co wiem, w konstytucji jest zapis, że w takiej sytuacji trzeba bezzwłocznie zapytać zatrzymanego o dane osoby, którą ten chciałby o sytuacji powiadomić. W moim przypadku zapytano mnie o to dopiero po ponad 4 godzinach od zatrzymania – dodał.
Zyśka z komendy wypuszczono dopiero po ponad 20 godzinach. Jak zauważył, media przekazują nieprawdę na temat jego zatrzymania, informując, że usłyszał już zarzuty prokuratorskie.
Pytany w Telewizji Republika o powody swojego protestu, Zyśk powiedział: „Gdy dowiedziałem się o śmierci Jaruzelskiego, poczułem ulgę. Nie zamierzałem brać udziału w jakimkolwiek proteście, dopóki nie dowiedziałem się, że Jaruzelski będzie chowany z honorami. Zdecydowałem, że wypowiem głośno swój protest, bo Jaruzelskie na taki pochówek nie zasłużył”.
– Mój przypadek świadczy, że w Polsce nie można swobodnie głośno wyrażać swoich opinii – podsumował sprawę Zyśk.