Wzywanie do redukcji armii trudno określić inaczej niż jako antypolską dywersję! Komu pan służy, Siemoniak?
Jeszcze niedawno głosował m. in. za rozbudową polskiej armii do 300 tys. żołnierzy. Teraz, po niespełna kilkunastu miesiącach, jest ponownie za jej zwijaniem. Siemoniak, specjalista od zakupów tablic Mendelejewa na potrzeby naszej obronności, twierdzi, że nie mamy "potencjału demograficznego", by osiągnąć zakładany przez obóz patriotyczny cel. Były szef MON kłamie! A przykładem jest Finlandia.
– Optymalnym wariantem jest 150-tysięczna armia. W Polsce nie ma potencjału demograficznego do budowy 300-tysięcznej armii. Póki co mamy wiele odejść z wojsk – powiedział na antenie RMF FM Siemoniak. W marcu 2022, kiedy procedowano ustawę o ochronie ojczyzny, specjalista od Mendelejewa mówił jednak zupełnie co innego: "Nie ma żądnych wątpliwości, że Koalicja Obywatelska jest za zwiększeniem finansowania obrony narodowej, zwiększeniem liczebności Wojska Polskiego i popiera rozwiązania ustawy o obronie ojczyzny".
Teraz Siemoniak uważa iż licząca 38 milionów obywateli Polska nie jest zdolna do wystawienia 300-tysięcznej armii, i to w sytuacji, gdy Finlandia może i to dosłownie "z dnia na dzień" wystawić armię blisko milionową. Jest to jedna trzecia dorosłej populacji tego skandynawskiego państwa, panie Siemoniak!
Ta wypowiedź Siemoniaka miała miejsce w dniu w którym prezydent Joe Biden podczas orędzia wygłoszonego do amerykańskiego narodu, po raz kolejny ostrzegł świat, że jeżeli Ukraina przegra wojnę z Rosją, to kolejnymi krajami, które zaatakuje ten agresor, będzie albo Polska, albo państwa nadbałtyckie.
Przypomnijmy, że według planów obecnego kierownictwa MON armia ma się składać z 200 tys. żołnierzy zawodowych, 50 tys. żołnierzy WOT oraz 50 tys. z dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej.
Wypowiedź Siemoniaka wzbudziła ogromne poruszenie w Internecie. Było ono tak duże, że "specjalista od wojskowości" postanowił nieco skorygować swoje kuriozalne tezy. Przy okazji zaatakował także obecnego ministra Obrony Narodowej. "Błaszczak, nie kłam. Mówiłem, tak samo jak przed wyborami, o 150 tys. żołnierzy zawodowych, 30 tys. żołnierzy obrony terytorialnej i 20-30 tys. żołnierzy dobrowolnej służby zasadniczej oraz kilkusettysięcznej rezerwie", napisał Siemoniak, który jak widać brak wiedzy fachowej łączy z brakiem jakiejkolwiek kultury (co jest zresztą charakterystyczne dla jego środowiska).
- Panie Siemoniak, może Pan zmieniać wersje nawet kilka razy dziennie i tak wszyscy wiemy, że będziecie likwidować wojsko. Jeszcze wczoraj mówił Pan o 30 tys. żołnierzy WOT, co również oznacza zwolnienia, bo obecnie mamy ich ponad 38 tys. Z niecierpliwością czekamy co powie Pan jutro - odpowiedział Siemoniakowi polski szef MON Mariusz Błaszczak.
Zapytany o kompromitujacą wypowiedź "fachowca" z PO przedstawiciel Koncelarii Prezydenta Łukasz Rzepecki zaznaczył w Radiu Zet, że są to "zdecydowanie niepokojące słowa". – Nasi sojusznicy ze Stanów Zjednoczonych, z NATO, z innych krajów słyszą takie wypowiedzi i są myślę zaniepokojeni, pan prezydent również – ocenił. Dodał, że powinno się dążyć do zwiększania liczebności polskiej armii, a im liczniejsza armia, tym nasze bezpieczeństwo będzie większe. – To jest cel prezydenta Andrzeja Dudy, jako zwierzchnika sił zbrojnych – powiedział Rzepecki.