Dzisiejszy „Dziennik Gazeta Prawna” informuje, że w roku 2016 o ponad 50% wzrosła liczba osób, które straciły pracy poprzez zwolnienia grupowe. Specjaliści uspokajają jednak, że ten problem nie dotyczy całej gospodarki, a wynika jedynie z kłopotów określonych branż.
W 2016 r. zwolnienia grupowe objęły ponad 22 tys. osób, co rok do roku oznacza wzrost o 54 procent. Dość paradoksalnie wzrost zwolnień grupowych następuje w okresie dużego spadku bezrobocia i polepszającej się sytuacji gospodarczej. Dlatego też specjaliści uspokajają i nie traktują tego problemu jako systemowego problemu gospodarki.
- Popyt na pracę stale rośnie. Wzrost skali zwolnień grupowych może być więc kwestią raczej problemów skoncentrowanych w wybranych sektorach – mówi w rozmowie z „DGP” Piotr Bartkiewicz z mBanku. Specjaliści są zdania, że wzrost zwolnień grupowych wynika z problemów branżowych, a nie dotyczy całej gospodarki.
Największe zwolnienia grupowe odnotowano w sekcji handlu hurtowego i detalicznego, przetwórstwa przemysłowego oraz działalności finansowej i ubezpieczeniowej.