Poznański oddział Prokuratury Krajowej wznowił śledztwo ws. nieujawnienia przez prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza dochodów w wysokości 753 tys. zł. – informuje trójmiejska "Gazeta Wyborcza". "Jesteśmy zwierzyną łowną. Okres ochronny już minął" – skomentował decyzję prokuratury na łamach "Dziennika Bałtyckiego" prezydent Gdańska.
Wznowione postępowanie dotyczy "nieujawnienia w latach 2006-2011 w Gdańsku właściwemu organowi podatkowemu, tj. Pierwszemu Urzędowi Skarbowemu (…) przedmiotu opodatkowania w postaci dochodów pozyskanych w okresie od dnia 22 lutego 2006 r. do dnia 12 grudnia 2011 r. stanowiących łącznie kwotę 753.699,40 zł - tj. o przestępstwo z art. 54 § 1 Kodeksu karnego skarbowego". Za to przestępstwo karą jest do 720 stawek dziennych lub pozbawienie wolności (albo obie kary łącznie). Dodatkowo osoba, której udowodniono ukrywanie dochodów przed Urzędem Skarbowym musi zapłacić 75-procentowy podatek od ukrytej kwoty.
W marcu br. sąd umorzył postępowanie przeciwko prezydentowi Gdańska w sprawie zatajenia liczby posiadanych mieszkań i środków pieniężnych, ale jednocześnie przychylił się do wniosku prokuratury i nakazał Pawłowi Adamowiczowi zapłacić 40 tys. zł na cele społeczne. Z kolei w maju prokuratura zaskarżyła ten wyrok.
Przypomnijmy, że niedawno nad majątkiem prezydenta Gdańska pochylili się dziennikarze tygodnika "wSieci", którzy ocenili, że Adamowicz nie wskazał, skąd miał kilkaset tysięcy złotych. "Setki tysięcy złotych z niewyjaśnionych źródeł. Notoryczne podawanie nieprawdy w oświadczeniach majątkowych. Kupowane z tajemniczymi rabatami luksusowe mieszkania w najlepszych punktach miasta i zapominanie o nich przy wypełnianiu oświadczeń majątkowych. Wreszcie wewnętrznie sprzeczne wyjaśnienia podejrzanego. Prezydentowi Gdańska tak naprawdę nie spadł włos z głowy" – pisali Marek Pyza i Marcin Wikło. CZYTAJ WIĘCEJ
Na koniec warto się jeszcze zastanowić, o jakim okresie ochronnym wspominał w wywiadzie prezydent Gdańska?