Finansowane przez samorządy gazety zagrażają bytowi tytułów niezależnych – alarmowali na posiedzeniu sejmowej komisji wydawcy prasy. Postulowali uregulowanie tej kwestii zakazem wydawania prasy przez władzę. Większość posłów jednak nie zgodziła się z wydawcami.
Sytuacja prasy lokalnej była tematem środowego posiedzenia sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu.
– Prasą lokalną określa się zarówno czasopisma samorządowe wydawane przez wójtów i burmistrzów - coś w rodzaju małej Trybuny Ludu - jak i gazety (...) utrzymujące się z tego, co zapłacą czytelnicy i reklamodawcy, będące niezależnym głosem opinii publicznej – powiedział wydawca lokalnych tygodników "Pałuki" i "Pałuki i Ziemia Mogileńska", b. prezes Stowarzyszenia Gazet Lokalnych Dominik Księski. Dodał, że "zazwyczaj jest tak, że gazeta samorządowa powstaje jako przeciwwaga dla tego, co pisze gazeta niezależna".
– Istnienie tych tub propagandowych samorządowych polityków uznajemy za niekorzystne zjawisko dla demokracji, bo ono osłabia prasę prywatną – zauważył. Jak podkreślił, wydawcy oczekują rozwiązań legislacyjnych w tej sprawie.
– Postulujemy, by wyraźnie w prawie zawrzeć zasadę, że władza nie wydaje prasy, że to jest domena społeczna, prywatna, obywatelska, a nie władzy. Oczywiście, nikt nie neguje tutaj prawa samorządu do wydawania swoich biuletynów informacyjnych, ale one nie mogą sobie uzurpować miana i roli prasy – mówił Marek Frąckowiak z Izby Wydawców Prasy. Obok aspektów politycznych zwrócił uwagę na aspekt ekonomiczny, który polega na tym, że władza próbuje konkurować z przedsiębiorcami. – Często jest tak, że wydawcy lokalni muszą konkurować o ogłoszenia z gazetami samorządowymi – tłumaczył. Jak podkreślił, gazety samorządowe finansowane przez samorządy nie utrzymują się z reklam, dlatego ich ceny są dużo niższe.
Prezes Stowarzyszenia Gazet Lokalnych Alicja Molenda dodała, że gazety samorządowe konkurują na rynku reklamowym z niezależnymi wbrew orzeczeniom dwóch Regionalnych Izb Obrachunkowych. Stowarzyszenie zwróciło się do Kolegium Regionalnych Izb Obrachunkowych o zajęcie wspólnego stanowiska.
Większość posłów nie zgodziła się z wydawcami. – Tak do końca bym nie porównywała różnych wydawnictw finansowanych przez samorządy do Trybuny Ludu. (...) Ostrożniej prosiłabym też z takim ustawianiem się, że prasa lokalna jest wyłącznie od tego, by kontrolować samorząd. Prasa lokalna, jak każda prasa, jest od dostarczania informacji, budowania społeczeństwa obywatelskiego. Funkcja kontrolna jest jedną z wielu, ale nie jedyną – mówiła przewodnicząca sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO).
Jarosław Dąbrowski (Sprawiedliwa Polska) uznał, że samorządy powinny mieć prawo do wydawania gazet, bo wielu dziennikarzy w swoich sądach kieruje się własnymi poglądami politycznymi, promując jednych polityków, a szkodząc innym. – Pamiętajmy o tym, że jeszcze nie tak dawno, jeśli ktoś był posiadaczem jakiegoś tytułu, to on był w dużej mierze panem we własnym powiecie czy gminie, bo on mógł wypromować każde wydarzenie i każdą osobę – przekonywał.
Problem dostrzegła Barbara Bubula (PiS). Powiedziała, że w niektórych państwach zachodnich media utrzymywane przez władzę lokalną mają ustawowy obowiązek udostępnienia części łamów lub czasu antenowego opozycji. – Bardzo się nam dziwili koledzy z krajów zachodniej Europy, dlaczego u nas takiego rozwiązania nie ma, że jest to istotne naruszenie równowagi, jeśli burmistrz posiada telewizję lub prezydent posiada rozgłośnię radiową i w ten sposób po wsze czasy umacniają swoją władzę i powstaje coś w rodzaju nienaruszalnego układu władzy lokalnej. To są zjawiska rzeczywiście niebezpieczne – uznała.
– Wydaje mi się, że głównym problemem w relacjach z władzą mediów lokalnych jest to, że władza samorządowa próbuje zastosować się do starej maksymy: kto płaci za orkiestrę, ten zamawia muzykę – zaznaczył Tadeusz Iwiński (SLD).