Podwyżki wynagrodzeń obejmą nie tylko czynnych polityków, ale i byłych prezydentów. Na ten temat wypowiedział się również Lech Wałęsa.
Zgodnie z poniedziałkowym projektem ustawy wniesionym przez PiS do sejmu, wzrosnąć mają także uposażenia byłych prezydentów, którzy otrzymają 75 proc. wynagrodzenia zasadniczego i dodatek funkcyjny. W praktyce, Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski dostaną po kilka tysięcy złotych więcej.
Uposażenia byłych prezydentów wzrosną więc do 18 788,91 zł. Z obrotu sprawy zadowolony powinien być Lech Wałęsa. Były prezydent przekonywał przecież, że przez pandemię stracił fortunę, więc przydadzą mu się dodatkowe środki do życia.
- Patrzę na to po robotniczemu. Dobre te pieniążki, ale inni jeszcze mają gorzej, to jak je przyjąć? - powiedział.
Komorowski, Kwaśniewski i Wałęsa zniesmaczeni tym że PiS dał im podwyżki, będą bardzo niechętnie patrzeć na swojego konta bankowe.
— PrawyPopulista ???????? (@PrawaStronaa) August 4, 2021
Co ciekawe, Wałęsa przyznaje, że chciałby więcej, ale się boi, a najbardziej zainteresowana podwyżkami jest jego… żona.
- A kto by nie chciał więcej? I chciałbym, i się boję. Ja też bym chciał więcej, niemniej jednak mam kaca moralnego, kiedy słyszę, że w budżetówce, szpitalach i sądach jest bieda - wskazuje były prezydent, dodając szybko, że pieniądze go „nie interesują”.
- Mnie te pieniądze, co chcą je uchwalić, nie interesują, ale moją żonę interesują i to mnie przygniata, że za mało mam. Moment na te podwyżki jest fatalny, ale pewnie zawsze będzie zły moment. To jest jak z krótką kołdrą, głowa zakryta, to nogi odkryte i odwrotnie. Mam kaca moralnego, ale jednocześnie za mało pieniędzy -powiedział Wałęsa.