Wajda i Michnik - twórcy mitycznego miejsca w III RP! ZOBACZ!
Dwie osoby. Andrzej Wajda i Adam Michnik. Bogowie III Rzeczpospolitej. Wielcy architekci Agory, mitycznego miejsca w Polsce. W domu Andrzeja z kapitałem 15 zł wymyślili, wprowadzili, zwyciężyli. Odnieśli najbardziej spektakularny sukces ostatnich 25 lat.
Wszyscy inni odeszli w zapomnienie. Oni trwają w pamięci i w rzeczywistości. Oni nie mogli być tajnymi współpracownikami, oni musieli być architektami III RP. Dwóch genialnych Piarowców, współczesnych zdobywców z banderą, z trupią czaszką na czarnym tle. Ich skarbce pełne złota i klejnotów… a tu człowiek zadaje sobie pytanie, czy aby oni byli tajnymi współpracownikami komunistów? To komuniści byli ich tajnymi współpracownikami czyli TW PRL.
Po owocach ich poznacie. Nikomu z czołowych osób z całego obszaru 25-lecia nie udało się zgromadzić tyle ziemskiego dobra, co tym dwóm niezwykłym panom. Czy są na to jakieś dowody? Każda linijka postawiona przez Adama Michnika jest dowodem, każdy kadr z filmów Andrzeja Wajdy jest dowodem. Poszczególne pierwiastki ich misternie konstruowanej intrygi w wysublimowany sposób, jak drobne kłamstewko wymyka się jednoznacznym ocenom, ale cały obszar ich działania, zwyczajnie PRZERAŻA. Prosta wręcz dziecinna analiza faktów historycznych nie zostawia cienia wątpliwości kto sterował wydarzeniami po roku 89. Owszem można zginąć w kilometrach akt, w niezliczonych ilościach zdań, wydarzeń historycznych, osób, dzieł, nagłówków. Jednak cały obraz jest tak jednoznaczny, jak parada pierwszomajowa za czasów komunistycznych. Jednoznacznie dziś widać, które portrety są niesione na czele. I to te dwa na błękitnych tłach. Twarz Andrzeja Wajdy i twarz Adama Michnika. Twarze nie tak ogorzałe, jak komunistycznych kacyków. To twarze pełne jakiejś głębi. Głębi, z której wydobywa się jęk zniszczonej, skłóconej Polski. Polski przygotowanej jak nigdy dotąd do kolejnego zaboru. Ten pochód na czele którego są niesione przez wiernych olbrzymie portrety, ten wielotysięczny tłum z otwartymi ramionami wychodzi naprzeciw nowego zaborcy. Na błękitno różowej poduszce mała dziewczynka ubrana w cokolwiek niesie klucz i dar przyjaźni. Jednak przed nimi nie ma nikogo. Kolumna się zatrzymuje. Nikt nie wyszedł naprzeciw? Spóźnili się? Drzewce z portretami coraz bardziej uwierają w dłonie. Co się dzieje?
I tego wielcy architekci nie przewidzieli.
Koniec przyszedł zwyczajnie, tak po prostu, jak to koniec lubi przychodzić.
Niespodziewanie.