Politycy Lewicy poinformowali o złożonej do Tuska interpelacji w sprawie ujawnienia pełnej skali finansowania Kościoła z budżetu państwa. "Kończy się miękka gra z klerem. Mówię to w imieniu Lewicy. Nigdy nie byliśmy przeciwko wierze, nigdy nie byliśmy przeciwko wiernym. Ale w sprawie kleru i finansowania kleru mamy swoje zdanie", powiedział podczas konferencji prasowej Włodzimierz Czarzasty. Zdaniem Czarzastego kler katolicki w Polsce to "wyjątkowo uprzywilejowana grupa społeczna, która wpływa na politykę i mówi ludziom, na kogo mają głosować".
Były członek komunistycznej młodzieżówki, a potem samej "partii matki", nie jest oryginalny. Komuniści, zawsze zapewniali i głosili, że "nie mają nic przeciwko wierzącym", "nie zwalczają wierzących", "nie walczą z religią". Robił tak Bierut, robił Gomułka, robił Jaruzelski. Nie przeszkadzało im to jednak np. w uwięzieniu prymasa Wyszyńskiego, niszczeniu katolickich organizacji, a także szkolnictwa i pism, usuwaniu sióstr zakonnych ze szpitali, szykanowaniu ludzi wierzących, mordowaniu księży... Temu wszystkiemu zawsze, podkreślamy - zawsze - towarzyszyła kłamliwa propaganda, w której komuniści i ich medialni akolici tłumaczyli, że oni "wcale nie walczą z ludźmi wierzącymi tylko z wynaturzeniami i przestępcami w Kościele hierarchicznym". "Mistrzem" w takich propagandowych działaniach był niejaki Jerzy Urban, przez lata "bezpartyjny komunista", który jednak na krótko przed śmiercią "zdradził" swoją formację, publicznie ogłaszając, że teraz przenosi swoje sympatie polityczne do Platformy Obywatelskiej. Jak widać, Goebbels stanu wojennego, uznał że formacja Tuska jest bardziej efektywna i wiarygodna m. in. w kwestii zwalczania znienawidzonego przez siebie Kościoła.
Tak też było i jest. Definitywnemu rozstaniu się PO z pozorami jakiegokolwiek 'konserwatyzmu" towarzyszyło głoszenie już nawet nie lewicowych ale wręcz lewackich obietnic. "Opiłowywanie katolików" zapowiedziane przez Nitrasa, które jest teraz konsekwentnie realizowane przez koalicję 13 grudnia, było tylko pierwszym krokiem na froncie światopoglądowej walki. Po nim przyszły następne: zapowiedź legalizacji związków partnerskich, zapowiedź liberalizacji aborcji, której towarzyszyła groźba, że na listach PO nie znajdzie się nikt, kto nie poprzez z aplauzem mordowania dzieci do 12 tygodnia ciąży... To wszystko było przed wyborami. A po wyborach? No wówczas rozpoczęła się już "jazda bez trzymanki". Oświatę i wychowanie oddano w ręce najskrajniejszych sił lewackich w formacji Tuska, na tle których dawny członek Biura Politycznego KC PZPR Leszek Miller wygląda jak zachodnioeuropejski konserwatysta. Rozpoczęto także wzmożony atak propagandowy na Kościół (jego natężenie nie daje się porównać nawet ze stanem wojennym), któremu towarzyszyły i towarzyszą działania, do których ostatni raz doszło w Polsce w okresie stalinowskim - w tym do bezprawnego najścia na klasztor i aresztowania, pod wydumanymi pseudoargumentami, duchownego znanego z organizacji wielu działań charytatywnych.
Zarówno komuniści, jak i ich godni następcy z obecnie rządzącej formacji nie bez powodu za jeden z podstawowych celów ataku wybrali sobie działalność charytatywną Kościoła. Chodzi o upieczenie dwóch pieczeni przy jednym ogniu - zlikwidowanie wymiernej i rzeczywistej pomocy dla potrzebujących, przy równoczesnym kompromitowaniu jej kłamliwymi i spreparowanymi "argumentami" o "nadużyciach finansowych". Tak było, gdy ekipa Bieruta likwidowała w latach 50. Caritas i organizowała tzw. proces krakowski, mający skompromitować nieżyjącego już abp Sapiehę (m. in. "znalezieniem" w instytucjach kościelnych dolarów mających finansować działania antykomunistycznego podziemia, które to dolary zostały wcześniej podrzucone przez funkcjonariuszy UB), tak było, gdy Urban, za Jaruzelskiego, opisywał w artykule o "garsonierze Popiełuszki" znajdujące się tam, a podrzucone przez bezpiekę, przedmioty. Tak jest i teraz, gdy ekipa Tuska, przy pomocy metod jakże przypominających te dawne, niszczy Fundację Profeto, a jej założyciela trzyma za kratkami, w dodatku bezprawnie ograniczając mu możliwość kontaktu z obrońcą.
Czyż po tych wszystkich działaniach PO-KO najbardziej zaciekli "wrogowie Pana Boga" mogliby oczekiwać jeszcze czegoś bardziej "efektywnego" od postkomunistycznej Lewicy? Co może dać im Czarzasty czego - wcześniej i mocniej - nie obieca i zrealizuje Tusk? Niczego! I dlatego tylko skrajną desperacją tego polityka Lewicy można wytłumaczyć zapowiedź-apel-wezwanie o "końcu miękkiej gry z klerem". Towarzyszu Czarzasty, Tusk zaczął tę "grę" bez pana. Nie jest pan już mu do niczego potrzebny!